Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/72

Ta strona została skorygowana.

zdaje mi się, że, gdybym tego nie uczyniła, zawiniłabym... Zresztą cóż ja ryzykuję? Co najwyżej mieć będę zawód... To nic!..
— Masz pani słuszność... Od jutra, pani Sollier, poszukamy przedmiotu pani marzeń! Przybyli do Saint-Ouen.


X.

Oddawna już pani Aubin, Marya oraz inne służące restauracyi oczekiwały niewidomej.
Prawdziwą było dla nich przyjemnością, gdy mogły jej pomódz do wysiadania z dorożki i ucałować.
Weronika, pomimo wielkich cierpień, jakich doznała i jakie jeszcze przewidywała, doświadczała głębokiej radości, widząc się otoczoną temi zacnemi sercami.
Magloire, wzruszony wielce przyjęciem, zgotowanem poczciwej kobiecie, którą uważał słusznie za swą protegowaną, ukradkiem otarł łzę rękawem.
Na wieczór przygotowano dla Weroniki powitalną wieczerzę.
Przedewszystkiem zaś umieszczono panią Sollier i Martę w skromnem mieszkanku, dokąd Magloire przeniósł rzeczy z dawnego pawilonu odźwiernej.
― Mój dobry, mój drogi Magloire — rzekła do niego, biorąc go za rękę — nie znajdę nigdy dość słów do okazania ci wdzięczności, jaką mam dla ciebie w mem sercu...