Skoro tylko znalazł się sam ze wspólnikiem, Robert zapytał:
— Czy znasz adres O’Briena, magnetyzera?
— Nie znam.
— Jakże się o nim dowiedzieć?
— Znajdziesz go z pewnością na ostatniej stronie gazet. Ten człowiek ze zwyczajami amerykańskiemi, niezawodnie bije wciąż w bęben reklamowy.
— Bardzo być może.
— Na co potrzebujesz O’Briena?
— Powiem ci, ale dowiedzmy się najprzód, gdzie mieszka.
Weszli do kawiarni i kazali sobie podać gazety grogu.
Nie znaleźli jednak ogłoszeń magnetyzera.
Dyrektor instytutu magnetycznego podawał wszakże ogromne reklamy, lecz nie był to dzień dla jego ogłoszeń.
— Muszę go jednak znaleźć! — wyrzekł Robert, odrzucając z niecierpliwością gazety niepotrzebne. — On przecież zbyt jest znany, abyśmy go nie mogli znaleźć!.. Chodźmy.
Wstał, zapłacił i wyszli z kawiarni.
— Dokąd pójdziemy? — zapytał Klaudyusz.
— Do mnie, do Neuilly. Będziesz mi tam towarzyszył. Pomówimy w drodze.
Na stacyi najbliższej wzięli dorożkę, i skoro tylko ruszyła z miejsca, Robert, zwracając się do Klaudyusza, rzekł:
— I cóż myślisz o tem, co się dzieje? Czy sądzisz, że jesteśmy zagrożeni?
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/77
Ta strona została przepisana.