Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/81

Ta strona została przepisana.

łatwowiernych głupców? Czy ta kobieta może dojść do wykrycia prawdy? A. więc...
Robert przerwał sobie.
— Więc co? — zapytał Klaudyusz.
— Więc tem gorzej dla niej!
I nędznik podkreślił myśl swą strasznym gestem.
— Jutro — mówił dalej — poszukam Amerykanina, znajdę go, zapłacę mu, ażeby był szczery, a jeżeli mi powie, że grozi mi choć najmniejsze niebezpieczeństwo, ze strony ślepej, uwierzę mu i przedsięwezmę odpowiednie kroki...
— Jeżeli mu zapłacisz, to będą stracone pieniądze. Zresztą niewielka to bieda! — odparł Grivot. — Ale ze wszystkiego tego, co słyszałem u sędziego śledczego, uderzyła mnie jedna rzecz, której nie zrozumiałem.
— Co takiego?
— A tajemnica owa, którą Weronika chciała powierzyć sędziemu, do której był zamieszany brat jego kapitan okrętu, Gabryel Savanne.
— I ja również nie zrozumiałem — rzekł Robert.
— Odźwierna utrzymywała, że wprowadziła marynarza do gabinetu Ryszarda Verniere 30-go grudnia wieczorem: A Daniel Savanne twierdził, że brat jego znajdował się w drodze między Marsylią i Paryżem o tej godzinie i tejże daty i że przybył do niego w niedzielę zrana, 31-go. W tem jest coś dziwnego.
Robert zaś myślał o trzystu tysiącach franków, znalezionych w kasie brata, na których koperta nosiła te wyrazy:

Depozyt Gabryela Savanne.