Telegram, nadesłany z Hanoi, zawierał tylko te wyrazy:
Kapitan Gabryel Savanne zmarł na pełnem morzu. List objaśniający wysłany.
Nie wiedziano więc nic zgoła, a dla dowiedzenia się o szczegółach, trzeba było czekać na list zapowiedziany.
Boleść Daniela i Henryka była niezmierna. Jeden tracił brata ukochanego, drugi ojca ubóstwianego.
Matylda podzielała ich zmartwienie, chociaż bardzo mało znała stryja.
Jeżeli nie doznała gwałtownej rozpaczy — co było niemożebne — to jednak zapłakała szczerze.
Już przez to, że Henryk cierpiał okrutnie, i ona musiała cierpieć.
Ponieważ żałoba okryła dom jego, Daniel Savanne prosił panią Verniere, ażeby jeszcze przez czas pewien zatrzymała córkę przy sobie, na co Aurelia zgodziła się z całego serca.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Powróćmy do Saint-Ouen.
Obiad, przyszykowany za staraniem pani Aubin, dla uczczenia powrotu Weroniki Sollier ze szpitala, udał się pod każdym względem.
Niewidoma, siedząc między Magloirem i wnuczką, przewodniczyła temu zebraniu, które nazwać można było familijnem, gdyż składali je dawni robotnicy Ryszarda Verniere, wśród których znajdowali się stary Szymon i Klaudyusz Grivot.
Vide-Gousset, pijak, który, jak sobie czytelnicy przypominają, wymienił na monetę bilet loteryjny, chcąc