Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/84

Ta strona została przepisana.

dać składkę na pogrzeb biednej Germany — Vide-Gousset miał również należeć do zebrania, lecz o godzinie oznaczonej wcale się nie pokazał.
Szczera wesołość panowała wśród biesiadników.
Weronika znajdowała chwilę ukojenia w swych cierpieniach.
Oznaki sympatyi, jakiemy otaczali ją ci dzielni ludzie, czyniły mniej dolegliwemi głębokie rany jej duszy.
Marya siedziała obok kataryniarza, którego to sąsiedztwo bardzo cieszyło, i tak nadskakiwał ładnej służącej, że pani Aubin zawołała do nich ze śmiechem:
— A pobierzcież się zakochani... Przynajmniej nacałujecie się, ile tylko zechcecie!
— I to przyjdzie, pani Aubin odparł mańkut.
— Pobierzcie się zaraz i kupcie odemnie mój zakład...
Zawołano zewsząd: bravo! na projekt, tak niespodziewanie podany przez zacną kobietę, która ciągnęła dalej:
— Ja nie jestem już młoda, widzicie, i mam ochotę już odpocząć... Marya jest dobrą dziewczyną, pracowita, jak żadna, i zna dom wybornie... Odstąpię wam tanio, moje dzieci... Będzie zawsze miała z czego żyć i dam wam czas do spłaty... jak długo chcecie...
— O! to się zrobi, niech tylko ma pieniądze!.. — odpowiedział mańkut.
— Nie potrzeba kapitałów. Koszta aktu i małe zaliczenie na towary... i to jeszcze zaliczenie od was, o ile można, najmniejsze.
Marya patrzyła na Magloira, a spojrzenie jej mówiło wyraźnie: