Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/103

Ta strona została przepisana.
VI.

Berthhaud jakeśmy powiedzieli, przed udaniem się do Pałacu Sprawiedliwości, wprowadził doktora Gilberta do pokoju chorego Honoryusza.
Ujrzawszy wychudła twarz i zapadłe oczy starego sługi, brat hrabiego Maksymiliana zmarszczył brwi.
Zbliżył się do łóżka, uścisnął rękę rekonwalescenta, przyglądał mu się przez chwilę potem rzekł:
— Byłeś chory mój przyjacielu, ciężko chory jak widzę... Powinieneś był uprzedzić mnie.
— Było to niepodobna panie Gilbercie.
— Dla czego?
— Zapadłem nagle na zapalenie mózgu. Straciłem przytomność i dopiero wczoraj byłem w stanie posłać panu depeszę; ale teraz mam się daleko lepiej, jak pan widzisz. — Zdaje mi się, że wyszedłem z niebezpieczeństwa...
— Nie mylisz się... — przerwał Gilbert.
Honoryusz mówił dalej:
— Nateraz zatem nie o mnie chodzi... przykazałeś mi pan zawiadamiać cię o wszystkiem co się tu stanie... Uprzedziłem pana, że dopełniono opieczętowania... Jeżeli zaś teraz prosiłem żebyś pan tu przyszedł to dla tego, że chodzi o nierównie ważniejsze rzeczy.
— Ważniejsze — powtórzył doktór — cóż to takiego?
— Pański siostrzeniec... pan Raul de Challins.
Honoryusz wstrzymał się.
— Cóż dalej zapytał Gilbert.
— Jest w więzieniu.
— Aha! — rzekł doktór nie wydając się zadziwionym. — Zapewne oskarżają go o zniszczenie testamentu mego brata...
— Niestety! panie, oskarżenie jest bezporównania straszniejszem! Pan Raul jest uwięziony pod zarzutem otrucia swego wuja.
— To fałsz!! — zawołał Gilbert — Raul jest niewinny, co do tego przynajmniej.
— Jestto również mojem najsilniejszem przekonaniem — odrzekł stary kamerdyner... lecz jak się zdaje mają dowody, dowody niezbite.
— Jakież?
— Sprawiedliwość nakazała ekshumacyę ciała na cmentarzu w Compiègne.
— I cóż?
— I cóż? trumnę znaleziono pustą... Zamiast ciała, cokolwiek ziemi.
— Cóż więcej?
— Pogłoski o otruciu obiegały w okolicy placu Saint-Sulpice... Denuacyacye przychodziły do prokuratora Rzeczypospolitej... Pan de Challins który sam jeden pielęgnował wuja podczas choroby, sam jeden był przy nim w ostatnich chwilach, towarzyszył zwłokom do Compiègne, m usiał być odpowiedzialnym za zniknięcie ciała, a zniknięcie to potępia go, ponieważ usuwając trupa, chciał również usunąć dowód materyalny zbrodni... na nieszczęście sędzia miał słuszność...
Doktór słuchał Honoryusza z głęboką uwagą.
— Wszystko to z sobą się wiąże — rzekł kiedy skończył kamerdyner — wszystko jest logicznem, a pomimo to dowody są tylko pozorne...
Honoryusz zapytał:
— Cóż więc przypuszczać, czemu wierzyć?
Zamiast odpowiedzieć na to pytanie, Gilbert mówił dalej:
— Mówisz mi, że były denuucyacye?
— Tak?
— Czy denuncyacye te były anonimowe?
— Tego niewiem. — Pieczęcie zdjęto od tego czasu?
— Tak jest, tego właśnie dnia kiedy zachorowałem.
— Czy znaleziono testament?
— Nie.
— Żadnego papieru odnoszącego do przyjścia na świat dziecka, o którem ci wspominałem?
— Żadnego.
— A czy badano ciebie?
— Tak jest.
— Cóż odpowiedziałeś?
— To co wiedziałem, to com panu mówił... Lecz ograniczało się to do bardzo nieznaczących rzeczy.
— Inni służący, czy byli także badani?
— Są wezwani do stawienia się dziś przed sędzią śledczym i w tej chwili udają się do Pałacu Sprawiedliwości.
— Czy widziałeś baronowę de Garennes i mego siostrzeńca Filipa?
— Nie panie. — Dwa razy chodziłem do pani baronowej de Garennes aby zapytać ją, co się dzieje z panem de Challins, o którego aresztowaniu jeszcze nie wiedziałem, — ale... nie zostałem przyjęty...
— A czy nie wiesz, czy matka z synem byli obecni podczas ekshumacyi w Compiègne?
— Nie wiem.
— Czy możesz mi powiedzieć nazwisko sędziego śledczego, któremu ta sprawa jest powierzoną?
— Czytałem na wezwaniach przysłanych dla Berthaud i Zuzanny, że się nazywa pan Galtier...
Doktór zapisał to nazwisko, wypytywał o rożne szczegóły sprawy tej dotyczące, i odszedł pozostawiając Honoryusza samego w pałacu.
Wyszedłszy szybkim krokiem skierował się do Pałacu Sprawiedliwości, mówiąc do siebie:
— Nakoniec tajemnica zaczyna się rozświecać! Oskarżono Raula de Challins o otrucie wuja, (co jest absolutnym fałszem, ponieważ przekonałem się dopełniając autopsyę, że umarł całkiem naturalną śmiercią) ażeby oskarżenie uzasadnić, i ażeby Raul nie mógł się usprawiedliwić, wykradziono trupa! Wobec pustej trumny wina Raula nie podlega wątpliwości... Chcą go zgubić.. Ale kto?
Gilbert zastanawiał się przez pewien czas potem odpowiedział sobie:
— Ten co ukradł testament mego brata, znalazłszy w nim dowód istnienia legalnej córki, i który usuwając testament, gubiąc Raula, zamyślał stać się jedynym spadkobiercą... nie może to być nikt inny, jak tylko Filip de Garennes...
Doktór chwycił się ręką za czoło potem okryte i zadrżał:
— Filip de Garennes... — powtórzył. — Imię to staje w moim umyśle, a jednak nie chcę wierzyć żeby syn mojej siostry, zdolny był do tak nikczemnego czynu. — Co do niego zapewnię się... rozświecę wątpliwości... zbiorę dowody... — Lecz Raul oskarżony, uwięziony, jest przecie niewinny... mam absolutną pew-