sam na sam i wtedy będziemy mogli nie nakazywać milczenia naszym sercom.
Raul milczał.
— Dla czego nic nie mówisz Raulu? — rzekła Genowefa. Czyż nie jesteś przekonany, że mam słuszność.
— Zastanowienie dowodzi mi, że prawda jest przy tobie, — odpowiedział młody człowiek, — i chociaż wiele to mnie kosztuje, przyznaję ci słuszność. Kiedy nie będziemy sami, udawać będziemy, że się nie znamy, lecz potrafimy wywoływać okazye do samotności. A teraz powiedz mi droga Genowefo, gdzie jest moja ciotka?
— Pojechała na wieś w towarzystwie pana Filipa do swojej willi w Bry-sur-Marne.
— Znam ją... Czy powrócą dziś jeszcze?
— Tak jest na obiad.
— O której godzinie?
— O siódmej.
— Powrócę więc o siódmej teraz odchodzę...
— Już!
— Tak trzeba... Zbyt długa rozmowa mogłaby zwrócić uwagę służących...
— Czy mam uprzedzić panią de Garennes o twojej Raulu wizycie?
— Bezwątpienia, dowie się bowiem od Andrzeja żeś mnie widziała, a w takim razie milczenie mogłoby być źle zrozumiane...
— A więc do wieczora, mój przyjacielu...
— Tak jest do wieczora i na zawsze!... Jestem pełen nadziei... Wszedłem tu z sercem przepełnionem smutkiem, opanowany zniechęceniem bez granic, wychodzę szczęśliwy i pełen zaufania.
Pan de Challins przyciągając młode dziewczę w swoje ramiona, po raz drugi złożył na jej czole pocałunek i wyszedł z salonu; — w przedpokoju Andrzej otworzył mu drzwi. Poczem udał się do swego nowego mieszkania, aby się przekonać, czy Berthaud wypełnił jego rozkazy.
Berthaud już tam był, kazał pod swojem okiem wypakowywać kufry, i natychmiast zajął się uporządkowaniem mieszkania swego młodego pana.
Połączmy się z doktorem Gilbertem, którego podróż do Paryża nie była bez rezultatu, jak tego wkrótce czytelnik będzie miał dowody.
Rozstawszy się z Raulem, brat zmarłego hrabiego de Vadans, udał się do międzynarodowego biura telegraficznego i posłał do Nowego-Yorku, do bankiera Mortimera depeszę w tych wyrazach:
„Nie tracić z oczu Honoryny Lefebvre. Wybadać ją jak tylko będzie w stanie przemówić chociaż jedno słowo. Zawiadamiać mnie o jej stanie i o wszystkich zmianach; jestto rzeczą największej wagi.“
Po wysłaniu tej depeszy, Gilbert kazał się zawieść do biura administracyi przedsiębiorstwa pogrzebowego, gdzie jak sobieczytelnicy przypominają udawał się już raz nazajutrz po wykopaniu przez Agrę i Nella trumny hrabiego Maksymiljana de Vadans na polu Pontarmé...
Tam przystąpił do pierwszego śledztwa w przedmiocie przewiezienia zwłok brata do Compiègne.
Z tego pobieżnego badania powziął pewność, że zamiana jednej trumny na drugą nie mogła być spełnioną gdzieindziej jak w Pontarmé, pod szopą służącą za wozownię dla furgonu.
Jak wiemy, sędzia śledczy doszedł do tej samej konkluzyi.
Fakt ten zresztą nie dawał żadnej wskazówki mogącej naprowadzić na trop winnego, i Gilbert nie zabawiał się długo poszukiwaniami, które dotychczas nie mogły doprowadzić do niczego, dla braku punktu wyjścia.
Lecz teraz kiedy Raul wolny, zacznie pracować nad rozświeceniem tajemniczych tych ciemności, aby znaleść dowody swej niewinności, doktór ze swej strony mógł również zabrać się do dzieła.
— Zastąpię niedołężną policyę; — mówił do siebie, — zobowiązałem się odegrać tę rolę... należy dotrzymać obietnicy, i dowieść mej inteligencyi i wytrwałości...
Obu tych przymiotów, jak wiemy, nie brakowało Gilbertowi.
Powiedział sądownikom, to jedynie co uważał za stosowne im powiedzieć, lecz w głębi był pewnym posiadania punktu wyjścia koniecznego do prowadzenia poszukiwań.
Należało tylko upewnić się, że ten punkt wyjścia był dobry.
Dla tego to powrócił do Magazynów przedsiębiorstwa pogrzebowego.
Udał się do odźwiernego i zapytał go gdzie można powziąć ścisłe wiadomości co do fabrykacyi trumien.
Wskazano mu biuro; udał się tam i urzędnik z całą grzecznością ofiarował się dać mu wszelkie objaśnienia.
— Pragnąłbym wiedzieć — rozpoczął Gilbert — jak panowie postępujecie, aby przygotować trumnę wyjątkowej mocy i wyższej ceny, które wydajecie na żądanie rodzin.
— Bądź pan łaskaw ściślej postawić zapytanie.
— Czy powierzacie panowie robotę takich trumien po za administracyą przedsiębierstwa, lub też macie swoje własne specyalne pracownie?
— Mamy własne pracownie, gdzie wszystkie trumny się robią, zarówno proste jak i zbytkowne...
— Bardzo dobrze — odrzekł doktór — jest to dla mnie bardzo ważny punkt... Czy liczba fabrykowanych trumiem podlega kontroli?
— Tak jest panie.
— Jakiego rodzaju jest ta kontrola?
— Każda trumna nosi numer porządkowy, wybity na zimno.
Oko doktora zabłysło.
— Na której części znajduje się ten numer?
— Na wieku i na części spodniej, oprócz tego jeżeli trumna jest wybita ołowiem, numer znajduje się powtórzony i na metalu.
— Inne jeszcze pytanie: kiedy się bierze trumnę z pańskich pracowni, czy zapisuje się nazwiska osoby której się oddaje?
— Tego nie wiem panie.
— Gdzie się o tem można dowiedzieć?
— W biurze warsztatów.
— Które się znajdują?
— Na ulicy Chemin Vert.
Doktór adres zapisał w kziążeczkę zawierającą