ając nadzieję znalezienia sposobności pogadania, chociaż przez chwilę sam na sam z Genowefą.
Panna do towarzystwa, kucharka i służący, pojechali naprzód z bagażami.
Łatwiej zrozumieć, aniżeli opisać przykrość, jaką mu zawód ten uczynił.
Gdyby przewidział ten wypadek, zamiast przychodzić na ulicę Madame, pobiegłby na dworzec Wschodni, lecz nie wpadł na tę myśl, opuszczać zaś teraz ciotkę, było niepodobna.
Filip nadszedł cokolwiek później, bardzo nie kontent, że już zastał swego kuzyna.
Miał z matką do pomówienia, chciał oddać jej flaszeczkę digitaliny, dać jej przytem konieczne wskazówki, wskutek tego przeklinał swoją niezręczność i opóźnienie.
Pani de Garennes zrozumiała z wyrazu fizyonomii syna, o ile obecność Raula w tej chwili jest mu nie na rękę, a zrozumiała tem łatwiej, że sama dla tego jedynie wysłała naprzód Genowefę, aby być w możności rozmówienia się swobodnie i bez świadków ze swym synem.
A zatem należało na kilka choćby minut oddalić pana de Challins.
Ale pod jakim pozorem?
Imaginacya poddała go natychmiast.
— Moje kochane dziecko — rzekła do Raula? czy nie chciałbyś oddać mi pewnej przysługi?
— Jestem na twoje rozkazy, moja ciotko.
— Nie mam tu już nikogo... Postaraj mi się o powóz.
— W tej chwili.
I młody człowiek wyszedł, aby wyszukać jakikolwiek wehikuł.
— Byłam jak na rozpalonych węglach! rzekła baronowa zwracając się do syna. Co masz mi do powiedzenia?
— Naprzód — odrzekł młody człowiek, podając pani de Garennes flakonik, weź to moja matko.
Baronowa spojrzała na etykietę flaszki i rzekła:
— Wszakże to nie belladona...
— Nie... nie mogłem jej dostać... Jestto digitalina...
— Gwałtowna trucizna, znam sposób jej użycia... Ojciec mój umarł na chorobę serca... Dawano mu ją jako lekarstwo, a lekarz nakazywał ważyć dozy z nieskończonemi ostrożnościami. Sześć kropli może zabić.
— Trzeba zachować tak silną dozę na zadanie ostatniego ciosu. — Ponieważ znasz matko sposób używania tej substancyi, objaśnienia moje są zbyteczne. — Działaj z roztropnością.
— Czy wiesz, że częściowy paraliż może nastąpić bardzo prędko.
— Jeżeli tak się stanie, skorzystamy z tego, aby poraz jeszcze spróbować przełamania uporu Genowefy.
— O czemże myślisz?
— Powiem ci matko później.. Jak na teraz, trzeba jak najprędzej zacząć działać.
Uderzenie dzwonka dało się słyszeć.
— Otóż Raul powraca, rzekł Filip.
Poszedł otworzyć drzwi, podczas gdy baronowa chowała Spiesznie do kieszeni sukni flaszeczkę digitaliny.
— Powóz oczekuje na ciebie moja ciotko, rzekł pan de Challins.
— Dziękuję ci moje dziecko, jestem gotowa, jedźmy.
Drzwi apartamentu zostały zamknięte. — Pani de Garennes zeszła w towarzystwie Filipa i Raula, wsiedli wszyscy do powozu, i pojechali na kolej.
Na dworcu Genowefa oczekiwała przybycia baronowej.
Twarz młodej dziewczyny tak była blada i czoło tak pochmurne, że Raul uczuł bolesne bardzo wrażenie.
Biedne dziewczę rzuciło na swego przyjaciela spojrzenie pełne niewypowiedzianego smutku.
Pan de Challins zadrżał.
— Weź dla nas bilety Filipie; rzekła do syna pani de Garennes, — ja pójdę do biblioteki dworca kupić parę książek i kilka dzienników.
Genowefa i Raul zostali sami.
Wicehrabia zapytał z żywością i pocichu:
— Droga moja, co się to stało? co ci jest.
— Obawiam się, wyszeptało dziewczę.
— Obawiasz się, czego?
— Rozstanie się nasze, przeraża mnie.
— Czas jeszcze nie jechać.
— Jakim sposobem?
— Przyjmij to co ci proponowałem.
— To niepodobna... Nie mogę dopuścić najdrobniejszej plamki... podejrzenie choćby niesłuszne zwalałoby mnie... Raulu pożegnaj się ze mną...
— Dla czego mam cię żegnać, moja najdroższa?
— Smutne mam przeczucia, zdaje mi się, że nie zobaczymy się już więcej... już nigdy więcej...
Raul poczuł zimno w sercu.
— Masz takie przeczucia i wyjeżdżasz? rzekł głosem stłumionym z wzruszenia. Nie, nie. Nie odjedziesz! Sprzeciwiam się twemu odjazdowi!
Stanowcze słowa pana de Challins wstrząsnęły młodą dziewczyną, obawiała się wybuchu.
— Mój przyjacielu, rzekła do niego z żywością, na imię nieba zaklinam cię, na naszą miłość, błagam cię, bądź rozsądnym!! Wiesz jak jestem wrażliwa i nerwowa... Pod wrażeniem smutku, umysł mój traci równowagę, przesadzam wszystko, moje przeczucia, moje obawy... później spokój powraca, równowaga ustala się, i wstydzę się chwili szaleństwa.
— Czy tylko prawdę mówisz?
— Przysięgam ci, zresztą to zwątpienie na które staram się oddziaływać, nie ma żadnego powodu...
Nasze rozstanie nie będzie zupełne, ponieważ będziesz często przyjeżdżał do Bry-sur Marne.
— Często, ale zbyt rzadko dla mej miłości... Czy mogę pisywać do ciebie?
— Nie nie, nie pisuj do mnie, jakże mogłabym wytłómaczyć korespondencyę, z taką byłabym skompromitowaną.
Krótką tę rozmowę dwojga młodych ludzi, przerwał powrót Filipa i baronowej.
Godzina odjazdu wybiła.
Raul uściskał ciotkę, zamienił ostatnie spojrzenie z Genowefą i udał się za Filipem, który rzekł mu:
— Chodźmy przedewszystkiem na śniadanie mój kuzynie... Później zajmiemy się interesami.
Po zjedzeniu pośpiesznie czegośkolwiek w restauracyi, w pobliżu dworca, panowie de Garennes
Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/147
Ta strona została przepisana.