— Kochany kolego. Interes który mnie do pana sprowadza, jest wielkiej wagi. Otworzyła się znaczna sukcesja. Chodzi o uznanie praw do tej sukcesyi młodej dziewczyny, której legalny akt urodzenia egzystuje, lecz zaginął i niewiadomo gdzie go odnaleść... Nakoniec jedyna osoba mogąca wszystko wyjaśnić, dostarczyła pewne szczegóły. Osoba ta złożyła dziecko u Mikołaja Vendame 17 grudnia 1863 r. W kilka dni później Vendame, jak się zdaje złożył panu dekleracyą na piśmie dotyczącą tego depozytu.
— Istotnie kochany kolego, odrzekł mer, odebrałem deklaracyą o którą panu chodzi.
— Akt ten będzie miał wielkie znaczenie, ażeby ustanowić tożsamość młodej dziewczyny, odrzekł Gilbert, i przychodzę właśnie prosić pana, ażebyś mi go dał. — Czy możesz pan?
— To zależy od Mikołaja Vandame... Jeżeli upoważni mnie do oddania panu tego papieru, jestem gotów.
— Wszak tu idzie o dobro Genowefy, panie merze, rzekł wieśniak, upoważniam tego pana z całego serca.
— A zatem wydam go panu, kochany kolego, znajduje się tu, w jednym z tych pudeł.
Po krótkiem poszukiwaniu, mer dodał:
— O to jest... Bardzo jest jasna ta deklaracya, i odczytał:
„19 grudnia 1863, ja Mikołaj Vendame, rolnik, składam panu Berthier, merowi Nanteuil le Haudoin, następującą deklaracyę:
„Przyjąłem od pani Honoryny Lefebvre 17 bieżącego miesiąca, na wychowanie, dziewczynkę imieniem Genowefę, która jak mi powiedziano, zapisaną jest w księgach stanu cywilnego, w miejscu urodzenia, a jednocześnie sumę piędziesiąt tysięcy franków, na zaspokojenie jej potrzeb i edukacyi, aż do dnia w którym zgłoszą się zareklamować ją, okazując mi kwit który wydałem z przyjęcia dziecka i sumy pieniędzy. Oprócz tego zobowiązałem się nie mówić nigdy malej, że ona nie jest moją córką.
— A to moja deklaracya, czytał dalej mer.
»Ja Maurycy Berthier lekarz, mer Nantouil-le-Haudoin, zaświadczam, że przyjąłem tę deklaracyą 19 grudnia 1863“.
— Dodaj pan proszę kilka słów...
— Jakich?
— Następujących:
Ja niżej podpisany, mer Nanteuil-le-Haudoin, oświadczam, że oddałem tę deklaracyę doktorowi Gilbertowi, aby z niej uczynił użytek, jaki uzna za potrzebny w interesie dziecka złożonego u Mikołaja Vendame.
— Bardzo chętnie.
Mor napisał słowa powyższe:
— Połóż pan datę — rzekł Gilbert, podpisz i przyłóż pieczęć merowstwa, a będę miał w ręku dokument autentyczny i nie do obalenia.
Pięć minut później, Gilbert pożegnał się ze swym kolegą, zabierając z sobą ten ważny dokument.
— Odwiedzę was jeszcze, tak jak obiecałem, rzekł do Mikołaja, i dziękuję wam.
Poczem udał się do stacyi kolei.
O wpół do drugiej stanął w Paryżu, i znalazł na dworcu oczekującego Raua.