Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/85

Ta strona została przepisana.

W pałacyku na ulicy Saint-Dominique otrzymywano „Figaro“.
Co rano po śniadaniu. Genowefa miała obowiązek odczytywać pani de Brénnes ten najbardziej paryzki ze wszystkich dzienników francuzkich.
Lektura ta odbywała się zwykle w jadalnym pokoju po śniadaniu, podczas gdy margrabina piła kawę.
Było około dwunastej.
Scena poprzednia, gdy po raz pierwszy Genowefa zbuntowała się przeciwko swoim paniom, zdawała się być zapomnianą a przynajmniej dla tych pań, bo młoda dziewczyna za to ciągle była milcząca, ponura, nie mówiąc tylko gdy była zapytaną i odpowiadając krótko.
Pani de Brénnes zażądała zwykłego czytania.
Genowefa powstała, wzięła dziennik i usiadła napowrót, rozwinęła go, głośno przeczytała dwa pierwsze artykuły i doszła do trzeciego, o którym mówiliśmy, zatytułowanego: Zbrodnia przy ulicy Garancière.
Odczytawszy te słowa, zatrzymała się zadziwiona i patrzała na panią de Brénnes, której twarz również wyrażała zadziwienie.
— Wszakże — rzekła Leonida — na ulicy Garancière znajduje się pałac ś. p. hrabiego de Vadans.
— Tak — odpowiedziała margrabina — i w nim to właśnie mieszka pan de Challins.
Lektorka czytała dalej:
„Jedna z najdziwniejszych zbrodni doszła do wiadomości sądu za pośrednictwem pogłosek i denuncyacyi anonimowych, tak iż prokurator Rzeczypospolitej uznał za konieczne rozpocząć śledztwo w celu sprawdzenia faktów. W skutku tego w chwili kiady kolateralni spadkobiercy hrabiego de Vadans...“
Genowefa nazwisko to wymówiła z drżeniem.
Margrabina przerwała.
— Hrabiego de Vadans! — zawołała — czyż to podobna!
— Zaraz się dowiemy... — rzekła Leonida z niecierpliwością. — Czytaj dalej Genowefo...
Młoda dziewczyna czytała z coraz wzrastającem wzruszeniem:
„W chwili kiedy spadkobiercy kolateralni hrabiego de Vadans, mieli być wprowadzeni w posiadanie majątku po swym krewnym, reprezentanci sprawiedliwości weszli do gabinetu notaryusza, i wystąpili w imieniu spadkobierczyni w prostej linii, której istnienia nikt się nie domyślał; legalnej córki hrabiego de Vadans i jego żony Joanny de Viefville, oddawna zmarłej... Natychmiast potem prokurator Rzeczypospolitej i szef Bezpieczeństwa, w towarzystwie familii udali się do Compiègne, celem asystowania ekshumacyi zwłok hrabiego de Vadans, ciało jego bowiem miało być sprowadzone do Paryża, i poddane autopsyi...“
Leonida przerwała z kolei.
— Autopsyi! — rzekła. — Czyżby hrabia nie umarł naturalną śmiercią?
— Jużbyśmy wiedzieli, gdybyś nie przerywała czytania!... — rzekła margrabina.
Genowefa ze ścieśnionem sercem czytała dalej:
„W Compiègne prawda wyszła na jaw, aż nadto jasno dowodząc, aż do oczywistości, słuszność denuncyacyi anonimowych i oskarżających pogłosek... Trumna wydobyta z grobu familijnego, otwarta została w obecności urzędników sądowych z Paryża i z Beauvais i najbliższych krewnych hrabiego. Trumna ta była próżna, albo raczej świętokradzka ręka w miejsce zwłok napełniła ją ziemią“.
— Ależ to okropne! przerażające! — zawołały razem matka z córką.
Biedna Genowefa drżała tak silnie, że wiersza dziennika skakały jej przed oczami; pragnęła jednak jaknajprędzej dowiedzieć się końca tej ponurej historyi,