— Szukam, ale nic nie znajduję.
— A zatem oto rozwiązanie zagadki: Genowefa jakeś mi matka powiedziała, jest zachwycającą, dystyngowaną, odgaduje się w niej rasę...
— Powiedziałam to i powtarzam...
— A więc dla czegożby baron de Garennes nie miał się zakochać w pannie do towarzystwa swej matki? Byłoby to romansowo, przyznaję ale całkiem prawdopodobnie...
— Jakto, ty chciałbyś...
— Zaślubić Genowefę Vendame, tak jest moja matko, i zaślubię ją bądź przekonana! Cóż mówisz moja matko o moim pomyśle?
— Wydaje mi się świetnym...
— A co najważniejsze praktycznym o tyle o ile świetnym, odsuwającym na bok wszelkie melodramatyczne kombinacye, i zapewniającym w przyszłości, z jakiegokolwiek punktu będziemy się zapatrywać, najzupełniejsze bezpieczeństwo! Zaślubię Genowefę jak można najprędzej... Jeżeli prawdziwe jej pochodzenie wyjdzie na jaw, odziedziczy cały majątek z moją szkodą jako kuzyna, ale na moją korzyść jako męża, gdyż w kontrakcie ślubnym zawarowaną będzie wspólność majątkowa... Jeżeli się nic nie odkryje, dziedziczymy pomimo to dwie trzecie majątku, ponieważ Raul skazany za otrucie wuja, będzie tem samem pozbawiony wszelkich praw do sukcesyi! Zdaje mi się, że to dość sprytnie obmyślane, co? Dla czegóż moja matko nie okazujesz zapału?
— Dla tego, że myślę o czemś, o czem ty całkiem zapominasz.
— O czem że?
— Aby się ożenić, należy dostarczyć akt urodzenia Genowefy... Otóż ponieważ Vendamowie nie wiedzą miejsca urodzenia dziecka im powierzonego, poszukiwanie stanie się niepodobnem?
— Cóż to szkodzi? — odrzekł Filip. — Jeżeli poszukiwanie celu nie osiągnie, otrzymam legalne upoważnienie do ożenienia się bez składania aktu urodzenia; codzień się to przytrafia... Jeżeli zaś przeciwnie, okaże się, że Genowefa jest moją kuzynką, córką hrabiego de Vadans, cały świat podziwiać będzie zrządzenie Opatrzności, które ją postawiło na mej drodze, i cudowny instynkt mego serca, który mnie natchnął miłością dla niej.
— Potrzeba jeszcze aby to młode dziewczę zgodziło się oddać ci rękę.
— Czyż naprawdę przypuszczać możesz moja matko, aby panna do towarzystwa, biorąca tysiąc osiemset franków rocznej pensyi, odmówiła zaślubienia barona Filipa de Garennes, i to jeszcze kiedy ten baron ma dwadzieścia pięć lat i uchodzi za ładnego chłopca?
— Przyznaję, że zgodzi się bez wahania, dopóki uważać się będzie za córkę Vendamów, w mniej jak skromnem położeniu będącą, ale czy również pragnąć będzie tego związku jeżeli się odkryje, że należy do wielkiej familii, i posiada olbrzymią fortunę?
— Jakto, pamiętając że ją kochałem kiedy była biedną i nieznaną, nie, to niepodobna! — Ale tymczasem musisz mnie pomódz moja matko w pewnej bardzo ważnej rzeczy.
— Mów...
— Koniecznem jest aby Genowefa nie mogła zawiadomić Vendamów, że się tu znajduje. Z pewnością do nich pisać będzie.
— Nie widzę żadnego sposobu przeszkodzenia temu.
— Ani ja także! ale cóż to szkodzi? Może pisać ile razy jej się podoba, aby tylko listy nie odchodziły.
— Jakto więc mam je przejmować?
— Jestto niezbędnem. Czuwaj więc nad tem moja matko... Genowefa nie powinna nigdy sama wychodzić. Ciągle będzie przy tobie, albo do twego rozporządzenia. Z łatwością zatem przyjdzie dowiedzieć się kiedy pisać będzie, a wtedy rzeczą jest nader łatwą usunąć korespondencyę, która mogłaby dla nas być bardzo niedobrą w skutkach...
— Spróbuję...
— Dość będzie chcieć aby się to udało.
— Zostajesz z nami na obiedzie?
— Naturalnie! Od dziś rozpoczynam przygotowywać się do ataku, i grą fizyonomii, półsłówkami tak łatwo rozumianemi przez młode dziewczęta, dam poznać pannie Vendame, że wkrótce będę w niej zakochany...
— Chodź więc, przedstawię cię jej.
Genowefa od kilku godzin objęła w posiadanie pokój dla niej przeznaczony.
Po zainstalowaniu się i poprawieniu tualety, przyszła zapytać nową swą panią o rozkazy.
Pani de Garennes prosiła ją aby usiadła do fortepianu.
Młoda dziewczyna siadła do fortepianu.
Gra jej świetna, pełna zapału, wywołała słuszne pochwały.
Po muzyce nastąpiło głośne czytanie.
Genowefa czytała dobrze, poprostu i pięknym bardzo organem głosu.
Baronowa przyznać sobie musiała, że towarzystwo tego dziewczęcia nie będzie dla niej nieprzyjemnem.
Oznajmiono jej przybycie Filipa; udała się do niego do salonu. Wtedy to miała miejsce rozmowa tylko co opisana.
Kiedy pani de Garennes weszła do swego pokoju z Filipem, Genowefa haftowała.
Wstała z krzesła, ukłoniła się młodemu człowiekowi nie podnosząc na niego oczu, i chciała się na nowo wziąść do roboty.
— Dość już pracowałaś moje dziecię — rzekła baronowa, zbliż się, przedstawię cię mojemu synowi.
Genowefa spojrzała na Filipa i zlekka zadrżała. Nie mogła w myśli oddzielić go od Raula, w Compiègne widziała go poraz pierwszy przy jego boku.
— Znam już pana barona — rzekła swym dźwięcznym jak kryształ głosem.
— Znasz Filipa? — zawołała pani de Garennes bardzo zadziwiona.
— Miałam honor widzieć pana barona w dniu pogrzebu hrabiego de Vadans.
Młody człowiek skłonił głowę.
— I ja również poznaję panią — rzekł głosem w którym lekkie drżenie objawiało początek wzruszenia. — Zauważyłem śliczną pani twarzyczkę... Odrazu uczułem dla pani jakąś bezwiedną sympatyę i szczęśliwy jestem prawdziwie znajdując panią u mej matki, będziesz zachwycającą towarzyszką.
Ten powitalny komplement tak pełen grzeczności trafił prosto do serca Genowefy. Krew uderzyła jej do głowy i lica pokryły się rumieńcem.
Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/94
Ta strona została przepisana.