Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/102

Ta strona została przepisana.

— Zkąd pan wiesz o tem?
— Obecna tu moja żona rozmawiała z właścicielką korzennego sklepu w Alfortville, z tą która sprzedała Joannie Petroleum.
Sędzia dał rozkaz przyprowadzenia właścicielki sklepu. W pół godziny ukazała się pani Franciszka, drżąc cała na widok zgromadzonego sądu i policyi.
— Czy znałaś pani wdowę Joannę Fortier? — zapytał ją sędzia.
— Tak... znałam oddawna.
— Przypominasz sobie, żeś jej sprzedawała petroleum?
— Doskonale to pamiętam... Przed czterema dniami po południu, przyszła do mnie z swym synkiem i blaszanką w ręku, po cztery litry; wydawało mi się to za wiele. Odmierzyłam jej jednak takowy.
— Dlaczegóż to pani zdawało się zbyt wielką ilością?
— Ponieważ w wilją dnia tego, sprzedałam jej również cztery litry. Na czynioną przezemnie uwagę, odpowiedziała że malec jej swawoląc wywrócił blaszankę. „Mógł wzniecić pożar, rzekłam wtedy do niej. Bądźże nadal pani ostrożną, jest to płyn parny, pamiętaj że to fabryka!...“
— Jakże pani uważasz Joannę Fortier?
— Wydaje mi się być dumną... ambitną...
— Zkąd przypuszczasz to pani?
Właścicielka sklepu opowiedziała tu dosłownie rozmowa zaszłą pomiędzy nią a wdową Fortier. Niezwłocznie spisano akt oskarżenia przeciw Joannie i rysopis nieszczęśliwej kobiety rozesłano do wszystkich oddziałów żandarmeryi w departamencie Sekwanny.
— Doktór spisał już akt zejścia — rzekł prokurator do kasjera, upoważniam przeto pana do pochowania zwłok pana Labroue. Zechciej się pan porozumieć w tym względzie z siostrą zmarłego panią Bertin, która w skutek pańskiej depeszy z pewnością jest już w drodze do Alfortville O jej przybyciu zawiadomić mnie proszę. Dziękuję panu za