I wyszedł ze stacyi, udając się na ulicę Amsterdam.
— Spóźniłem się — wyszepnął — zawsze wołałbym był w dzień podróżować. Ha! trudno, kiedy się tak stało... Trzeba, przez ten czas coś zjeść, gdyż czuje się mocno głodnym.
To mówiąc wszedł do jednej z restauracyi, uczęszczanej przez Anglików i Amerykanów, położonej na przeciw stacyi drogi żelaznej, przy ulicy Amsterdam.
— Co pan podać rozkaże... — zapytał posługujący, zbliżając się — może śniadanie?
— Dobrze. — Podaj mi kartę, rozkład jazdy dróg żelaznych i co potrzebne do napisania listu.
Siadł przy oddzielnym stole, gdzie chłopiec przyniósł mu przedmioty żądane.
— Podczas gdy będą dla mnie przygotowywać śniadanie, wyślę depeszę, rzekł.
— Cóż łatwiejszego — odparł kelner — telegraf mamy obok; jeżeli pan sobie życzy, to posłaniec hotelowy odniesie depeszę.
— Dobrze; zaraz ją napiszę.
Kelner oddalił się, a podróżny otworzywszy księgę z rozkładem jazdy pociągów Wschodniej drogi żelaznej, przebiegł oczyma pomieszczone tamże ogłoszenia hotelów, znajdujących się w Hawrze.
— Wszystko mi jedno, którykolwiek, rzekł; rzecz główna, abym nie szukał przybywszy na miejsce a tem samem nie wyglądał na gamonia niewiedzącego czego chce i dokąd jedzie. Zresztą w Ha wrze długo nie pozostanę, a mimo iż wszyscy mnie mają za, zmarłego w pożarze przy ocalaniu kassy i że zmieniłem się do niepoznania, roztropniej jest co rychlej opuścić Francję. Wzrok jego zatrzymał się na pierwszym anonsie hotelu gdzie wyczytał:
— Ten będzie dobrym., rzekł, lepszym niż inne, ponieważ Widzę iż się znajduje na wprost wybrzeża, dokąd przybijają