zorca przywłaszczył sobie dowód legitymacyjny, powierzony niegdyś przez dawnego przyjaciela, przewidując, iż wypadnie mu może kiedy opuścić Francyę. Rysopis Pawła Harmant, wypisany na pierwszej stronicy książeczki, oprócz koloru włosów i brody, zbliżał się zupełnie do rysopisu Jakóba Garaud. Ogolony, przyfarbowany, stał się zupełnie podobnym do jej pierwszego właściciela. Czując się teraz zupełnie bezpiecznym dążył śmiało po drodze do majątku, będąc pewnym, iż ujdzie bezkarnie surowości prawa.
∗
∗ ∗ |
Pójdźmy za Joanną, którą pozostawiliśmy uśpioną w lesie, obok swojego syna; biedna ta matka z sił wyczerpana, spała blisko dwie godziny. Skoro się przebudziła, słońce już było wysoko, a Juraś spał ciągle trzymając w obu rączętach swego tekturowego konika. Wdowa wpatrywała się weń Czas długi, łzy z jej oczu płynęły, przynosząc ulgę smutkowi.
— Nie płaczmy — szepnęła — trzeba mieć odwagę, należy myśleć o dziecku, o jego przyszłości. O przyszłości!... — powtórzyła załamując ręce — jakąż ona dla mnie być może? Nic nie posiadam prócz tego przemoczonego ubrania, a w kieszeni ani sous! Czem wyżywię biedne me dziecię? Ha! — będę pracowała, znajdę sobie gdzie służbę. Trzeba iść dalej. Być może zajdę do Paryża, nie zatrzymani się nigdzie tej nocy. Jutro zapukam do pierwszej lepszej chaty wieśniaczej, jaką napotkam przy drodze, prosząc o jaką robotę. Czyż znajdą się serca tak twmrde któreby odmówiły mi tego?
Tutaj przerwała, owładnięta nową trwogą.
— A jeśli badać mnie zechcą przed przyjęciem do służby? — wyjąknęła — co wówczas powiem? Jeśli mnie zapytają o legitymacye? Co począć? Nie mam ich wcale! Ach! może Bóg dobry ześle mi natchnienie. Gdybym wiedziała przynajmniej, gdzie się znajduję, w jakiej okolicy, w którą idę stronę?