Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/115

Ta strona została przepisana.

— Będę prosił Boga przy odprawianiu mszy świętej, aby ci zesłać raczył dobre natchnienie.
Proboszcz Langier był typem zacnego kapłana. Miał duszę prostą, umysł wzniosły: był księdzem nie z rzemiosła, lecz z powołania i szedł niezachwiany przez życie, cały oddany Bogu i ludziom, w czyn wprowadzając bezustannie trzy wielkie cnoty chrześciańskie: Wiarę, Nadzieję i Miłosierdzie.
— Czynić dobrze — mawiał — oto cel życia! Człowiek dlatego żyje jedynie.
Kolega szkolny niegdyś i zażyły przyjaciel ojca Edmunda Castel, widział wzrastającym syna od niemowlęcia i przelał nań całą przyjaźń, jaką niegdyś żywił dla ojca, tem więcej, gdy poznał w Edmundzie jedną z tych natur wybranych, jakiej nic z drogi prawości sprowadzić nie zdoła. Potrzebujemyż objaśniać, że miłość młodzieńca ku księdzu Langier nie ustępowała w niczem uczuciu, jakie ten chował dla niego?
O jedenastej trzy wyż wymienione osoby znalazły się w jadalni.
Pani Klara Darier, jak wiemy, posiadała znaczny majątek; owóż dzięki jej staraniu, stół księdza, proboszcza odznaczał się jeśli nie zbytkiem, to obfitością i smakiem podawanych pokarmów.
Edmund zajadał też z wielkim apetytem, a nie myśląc dnia tego zasiadać wcale do gracy, wyszedł wraz z księdzem Langier po śniadaniu, towarzysząc mu w odwiedzaniu ubogich i chorych. Wrócili na obiad, po którym rozpoczęli partję szachów, jaka się długo ciągnęła.
Tak przeszedł wieczór. Edmund, udawszy się na spoczynek, zasnął szybko, marząc o „niezwykłym temacie do obrazu“, któryby, jak słyszeliśmy go mówiącym, „mógł go wznieść nad poziom“.
Nazajutrz, wstawszy bardzo rano, przygotował paletę, ustawił stalugi w ogrodzie i nakreślił naprędce studyum budzącej się wioski w przejrzystej mgle poranku.
Około siódmej ksiądz Langier wrócił po mszy z kościoła.