Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/133

Ta strona została przepisana.

w innej ludniejszej okolicy. Przed przykuciem tu, mieszkałaś pani, być może w mieście, gdzie miałaś jakiś obowiązek?...
— Tak, miałam!...
— Dlaczegóż go porzuciłaś?
— Pomimowolnie pozbawiono mnie miejsca tego, z przyczyny bynajmniej nie nagannego prowadzenia się mego, lecz żem nie posiadała odpowiedniego uzdolnienia. Za kilka dni miałam opuścić tę służbę. Smutna okoliczność nakazała mi uczynić to wcześniej.
— I podróżujesz pieszo z dziecięciem? Czyż nie posiadasz żadnych środków pieniężnych?
— Miałam sześć sous, za które kupiłam żywność dla dziecka.
— Chcąc ci wyszukać miejsce, przedstawić cię gdzieśkolwiek, muszę przedewszystkiem wiedzieć, kim jesteś? Czy masz przy sobie swoje legitymacyjne papiery?
Joanna na te słowa zadrżała.
— Papiery?... — wyjąkała z cicha.
— Tak; — pojmujesz, sądzę, że chcąc otrzymać miejsce w jakim domu, a będąc nieznaną w tej okolicy, potrzebujesz złożyć świadectwa, dowody. Bez tego nikt cię przyjąć nie zechce.
Młoda kobieta pobladła. Dać się poznać, było to powiedzieć: „Jestem tą, która uciekła z podpalonej fabryki. Jestem kobietą, oskarżoną o zbrodnię, a gdy nikczemnik pewien postanowił mnie zgubić, usprawiedliwić się nie jestem w stanie.“
Położenie zdawało się być bez wyjścia. W którąbądź stronę zwróciła się nieszczęśliwa, przepaść się przed nią otwierała.
Zmieszanie Joanny nie uszło baczności księdza Langier.
— Jakże się pani nazywasz? — zapytał.
— Joanna... — odpowiedziała.
— Ależ to tylko imię, a ponieważ byłaś zamężną, nosisz zatem nazwisko swojego męża.