Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/139

Ta strona została przepisana.

— Odźwierna niegdyś i nadzorczymi fabryki inżyniera Juliana Labroue w Alfortville, departamencie Sekwany?
— Tak panie.
Mer uczynił znak skinieniem. Zbliżył się dowódzca żandarmów.
— W imieniu prawa aresztuję cię! — rzekł.
— Dobrze! aresztuj cle mnie! — wołała z uniesieniem — prowadźcie do więzienia! Możecie mnie potępić i posłać nawet pod gilotynę, mimo to wołać nie przestanę: jam niewinna!.. niewinna!
— Mamo, mamo, mamo! — krzyczał Juraś przestraszony.
Oficer zwrócił się do towarzyszącej sobie służby.
— Załóżcie jej kajdany! — wołał.
Joanna uczuła drżenie wstrząsające całem jej ciałem.
— Kajdany! — powtórzyła stłumionym głosem, w tył się cofając. — Och! nie, nie, nigdy... przenigdy.
— Nie opieraj się moje dziecię, ja proszę cię o to... — rzekł proboszcz. — Poddaj się, jako prawdziwa chrześcijanka, bądź posłuszną prawu.
Nieszczęsna opuściwszy głowę, podała ręce.
— Dobrze! A teraz w drogę! — zawołał dowódzca.
Juraś uczepił się do skrępowanych łańcuchami rąk matki.
—Och! — zastań mamo! — wołał — zostań, ja się boję!
— Nie płacz me dziecię — szepnęła — Bóg nami opiekować się będzie.
— Ja nie chcę, ażeby ciebie mamo uprowadzili, nie chcę! — wołał chłopczyna.
— A więc pójdź zemną.
— Nie! — dziecko nie może iść z tobą — ozwał się oficer.
— Rozłączacie mnie więc z synem? — wołała z rozpaczą uwięziona.
— Tak, trzeba. — W rozkazie aresztowania wymienioną tylko jesteś ty sama, Joanna Fortier. Niema tam mowy o żadnem dziecku. Gdy zdarzy się, że matkę osadzą w wię-