dnak zebrała siły, mówiła energicznie, wyjaśniając trybunałowi powody swojej ucieczki, groźby Jakóba Garaud, gwałtowne jego znaglanie do udania się wraz z sobą, oraz zniszczenie przez pożar listu, jaki pisał do niej. Opowiadanie to jednak, zamiast zjednać sędziów na stronę oskarżonej, mocno wyburzyło ich i rozgniewało. Cynizm Joanny wydał im się być potwornym. Nikczemna ta istota poważała się zobelżać człoka, który przypłacił życiem wspaniałomyślne swe poświęcenie.
Nowa ta jej zbrodnia wieńczyła godnie poprzedzające. Wyznaczono Joannie adwokata z urzędu.
Był to człowiek zdolny i dowiódł tego; jednej wszelako, a najważniejszej rzeczy brakowało jego obronie, to jest wewnętrznego przekonania. A czyliż je mógł posiadać, nie wierząc w niewinność oskarżonej?
Po replice prezydującego sędziowie udali się do sali narad. Nieobecność ich trwała zaledwie dwadzieścia minut. Gdy pokłócili, głębokie w sali zaległo milczenie. Prezydujący wygłosił:
— Sędziowie jednomyślnie uznają być winną oskarżoną potrójnej zbrodni: morderstwa, kradzieży i podpalenia. Większością głosów odrzucają łagodzące okoliczności, stosując do obwinionej artykuły prawa. Joanna Fortier skazaną zostaje na ciężkie dożywotnie więzienie.
Usłyszawszy ów straszny wyrok, nieszczęsna padła bez zmysłów, wydając okrzyk boleści. Musiano ją zanieść do Conciergerie, zkąd przewieziono ją wciąż bezprzytomną do szpitala w więzieniu Saint-Lazare. Odzyskawszy czucie, wymawiała słowa i zdania bez związku. Rozwinęło się u niej gwałtowne zapalenie mózgu, zagrażające niebezpieczeństwem jej życiu.
∗
∗ ∗ |
Jakób Garaud, którego większym jeszcze osłaniał bezpieczeństwem wyrok, wydany na Joannę za popełnioną przez