Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/165

Ta strona została przepisana.



TOM DRUGI

I.

Parowiec płynął szybko. Po zmowa trwała dalej.
— Jestem zamówiony przez inżyniera-mechanika z NewJorku, Jana Mortimer — mówił Owidyusz.
— Jana Mortimera? — powtórzył były nadzorca.
— Znasz go?
— Z widzenia, tak, nieco. Sądzę, że to jest ów siwowłosy jegomość, który płynie wraz z nami, w towarzystwie pięknej swej córki.
Owidynsz rozśmiał się głośno, a Uderzając w ramię mniemanego Pawła Harmant:
— A! zauważyłeś że piękna... ty, stary bałamucie! — zawołał — ha! ha! masz dobry gust jak widzę! Tak, w samej rzeczy jest to śliczna panienka, ładniejsza od twojej Piotrusi, nieprawdaż?
— Jakiej Piotrusi? — zapytał Jakób niezastanowiwszy się co mówi.
Owidyusz spojrzał nań zdziwiony.
— Jakto, zapomniałeś o Piotrusi — rzekł — o tej Piotrusi która cię tyle kochała?
— Ach! — tak, Piotrusia — odpowiedział Garaud z przymuszonym uśmiechem — nie myślę o niej. To tak stare dzieje!
— Stare? — nie bardzo — pomyślał Owidyusz. — Rzecz dziwna, iż on się zdaje o niczem nie pamiętać, ten mój kuzyn.