Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/173

Ta strona została przepisana.

Uderzenie dzwonu oznajmiło godzinę obiadową dla pasażerów klas obu. Kanadyjczyk i doktór powstali z miejsc, udając się na pomost. Owidyusz poszedł za nimi.
Podczas gdy się to działo na przodzie okrętu „Lorda Majora,“ Jakób Garaud wszedłszy do salonu znalazł sposobność do pomówienia z Noemi Mortimer, córką inżyniera.
Skutkiem posłyszanych od Owidyusza szczegółów, zapragnął wejść w bliższą znajomość z Janem Mortimer, pałał albowiem chęcią poznania ulepszeń zastosowanych przez tegoż w maszynie do giloszowania. Były nadzorca, ów złodziej, podpalacz i morderca, marzył obecnie nie tylko o wielkim majątku, ale i o Wysokiem przemysłowem dla siebie stanowisku. Ukryta ambicya wzmagała się w nim z przerażającą szybkością.
— Jestem — mówił — na drodze do zdobycia wielkiej fortuny, nie zatrzymam się na tem! Będę dążył pewnym przyśpieszonym krokiem do celu.
Pieniądze jakie ukradł, niczem już były dlań teraz. Co znaczyło dwieście tysięcy franków? On potrzebował milionów, i mieć je postanowił, traf jednak tym razem nie przychodził mu jakoś z pomocą. W salonie gdy Jan Mortimer rozmawiał z kilkoma znanymi sobie amerykanami, jasnowłosa Noemi siadła do fortepianu.
Młode dziewczę studjowało motywa z operetki, wielką natenczas wziętość mającej w Paryżu.
Jakób, amator widowisk, widział dwukrotnie tę operetkę, a posiadając słuch muzykalny umiał na pamięć wszystkie prawie z niej arye. Z upodobaniem przeto przysiadłszy w pobliżu fortepianu wsłuchiwał się w melodye.
Noemi spostrzegła, iż od pewnego czasu ów podróżny z niezwykłym wpatrywał się w nią zajęciem. Widząc w nim dżentelmena, podróżującego pierwszą klasą, pełnego szlachetności, nie obrażała się owem dyskretnem dla siebie uwielbieniem.