oraz innych, których mam gotowe projekta, lub wracać do Francyi.
Trupia bladość pokryła oblicze amerykanina; stał się sinym prawie.
— Otóż i współzawodnik — pomyślał sobie — najniebezpieczniejszy, jakiego można sobie wyobrazić, konkurent, który na niezliczone straty narazić mnie może. Trzeba cios odbić, nie tracąc chwili i pognębienie w tryumf zamienić.
— Pozwolisz mi, kochany kolego — pytał, przybierając siłą woli przytomność — pomówić z sobą otwarcie?
— Nie tylko pozwalam, lecz proszę o to — rzekł Garaud.
— Jeśli nie łudzisz się, w co wierzę, ponieważ dałeś mi dowód głębokiej swej wiedzy, toś posiadł wynalazek, który ci w krótkim czasie przynieść może kolosalny majątek. Przybywasz jednak do New-Jorku, gdzie nie znasz nikogo. Będziesz zmuszonym nawykać do naszych obyczajów i sposobów życia. Trzeba ci będzie utworzyć sobie fabrykę, urządzić warsztaty, co ci zabierze wiele czasu i szalone sumy pochłonie.
— Bezwątpienia, lecz możnaż uniknąć tego?
— Można.
— W jaki sposób?
— Zaraz cię objaśnię; — posłuchaj propozycyi. Zostań moim wspólnikiem, przyjm zarząd nad warsztatami. U mnie możesz bezzwłocznie przystąpić do dzieła i zbudować jednocześnie „milczącą“, oraz maszynę do giloszowania. Za przybyciem do New-Jorku podpiszemy kontrakt współki naszej, jaka zapewni ci połowę dochodów z mojej fabryki, na pewność odbierania których złożę czek, wartujący pięćdziesiąt tysięcy dolarów, u mego przyjaciela bankiera Dawidsona, płatny na każde żądanie.
— Ależ kochany kolego — zaczął Jakób, nie chcąc przyjąć nazbyt skwapliwie tej propozycyi, mimo, iż czuł się przepełnionym radością.
— Och! proszę, zgódź się pan na to! — przemówiła tkliwie Noemi, łącząc do słów swych pełne zalotności spojrzenie. Nie
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/182
Ta strona została przepisana.