Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/183

Ta strona została przepisana.

odrzucaj współki, jaką mój ojciec ci ofiaruje. Wszak pragniesz zostać jego przyjacielem?
— Otóż i moja córka łączy się ze mną — wyrzekł z uśmiechem Mortimer. — Widocznie z tobą sympatyzuje. My to w ten sposób wychowujemy nasze dziewczęta w Ameryce i uważamy to za dobre. Gdybyś nie podbił serca Noemi, nie śpieszyłaby z przedstawieniem cię, wszak prawda, me dziecię?
— Tak, ojcze — odpowiedziało dziewczę.
— Przyjm więc kolego mój projekt.
— Słowa pani są dla mnie rozkazem — rzekł Garaud, zwracając się do córki inżyniera — przyjmuję propozycyę.
— Zatem podaj mi rękę, współka postanowiona! — zawołał Mortimer. — Ale, co najważniejsza — dodał — czy jesteś żonatym?
Na to pytanie Noemi się zarumieniła.
— Jestem kawalerem — odrzekł były nadzorca z uśmiechem.
— Ofiaruję ci zatem apartament w mym domu, wszak nie odmówisz?
— Och, nie wiem, jak wyrazić panu mą wdzięczność! — zawołał Jakób.
— W ciągu trzech miesięcy zatem — myślał — zostanę zięciem Mortimera. Widocznie szatan mi dopomaga w tej sprawie.
Reszta dnia szybko upłynęła; obiad, skrapiany obficie szampanem, spożyty został wesoło; rozeszli się późno.
Wróciwszy do swej kajuty, były nadzorca udał się na spoczynek, lecz nie spał; liczne a ważne myśli zalegały mu umysł.
Nędznik ten z zadziwiającą zręcznością korzystał z nadarzających się okoliczności. Fortuna uśmiechała się doń z oddalenia. Miał za przybyciem do New-Jorku otrzymać piękną sumę i dzielić dochody fabryki Jana Mortimera. Co więcej, był pewnym, że w krótkim czasie zostanie jego zięciem. Wszystko to świetnie mu się przedstawiało; dla podpisania jednak aktu współki, jakoteż zaślubienia Noemi, potrzeba było