Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/184

Ta strona została przepisana.

przedstawić swe osobiste legitymacyjne papiery; dowodów tych nie posiadał wcale, a gdyby ich zażądał z Burgundyi, odpowiedzianoby mu: „Paweł Harmant umarł“
Po głębszej jednak rozwadze uspokoił się nieco.
— Wystarczy zażądać kopij urodzenia Pawła Harmant? oraz aktów zejścia jego ojca i matki — pomyślał sobie. — Na jaki użytek potrzebnemi będą te akta, nie obchodziło to nikogo.
Pozostawało mu obecnie załatwić się tylko z Owidyuszem Soliveau.
— Wobec niego odegrałem dziś dobrze mą rolę — rzekł były nadzorca — lecz w każdym razie osobistość to dla mnie niebezpieczna. Powątpiewania jego co do mojej tożsamości wzmódz się mogą. Prócz tego używać on będzie bezprzestannie nazwy kuzyna wobec wszystkich, co ośmieszyć mnie może. Należy go więc trzymać w oddaleniu« lecz w jaki sposób to uczynić? Pomyślę nad tem.
Późno w noc ów zbrodniarz zasnął nareszcie, szepcząc z przerażającym cynizmem:
— Plany mego pryncypała przyniosły mi szczęście!
Nazajutrz, o jedenastej w południe, Jan Mortimer wraz z córką i mniemany Paweł Harmant zebrali się w salonie przed śniadaniem.
Przez cały dzień prawie trwała między niemi rozmowa, dotycząca punktów aktu współki, który nareszcie podpisani został. Amerykanin złożył czek, płatny u bankiera Dawidsona, a na krótko przed zachodem słońca wyszli razem na pokład dla zaczerpnięcia powietrza.
Znajdowało się tam wielu już pasażerów, śledzących przez morski teleskop ruchy okrętu, płynącego w przeciwnym kierunku, to jest z Ameryki do Europy, który miał przechodzić w pobliżu „Lorda Majora“. Jakób, pozostawiwszy Mortimera z córką, patrzących daleko na horyzont, udał się na przód okrętu.
Postanowił zjednać sobie mniemanego kuzyna, ofiarując mu kilka luidorów.