otworzy sposobność prędzej lub później, gdzie rozwinie własne swe skrzydła by zająć wysoko miejsce... przy słońcu!!
Jakób Garaud posiadał temperament człowieka żądnego rozkoszy, naturę pragnącą jeśli nie zbytku, jakiego nie znał, to zadowolenia potrzeb materyalnych. — Pragnął zostać bogatym; — bogatym za jakąkolwiekbądź cenę. — Podkreślamy te słowa, ponieważ sumienie Jakóba było zbyt elastycznem, aby uważać miał na środki zdobycia sobie majątku.
Mówiąc Joannie, że ją kocha, że pragnie ją zaślubić, nie kłamał. — Uczuwał w rzeczy samej dla wdowy po Piotrze Portier namiętność głęboką, gwałtowną, jedną z tych żądz, jakie nie cofają się przed niczem, gdy chodzi o dopięcie celu, lecz które gasną prędko z osiągnięciem tegoż.
Ostatnie słowa Joanny zbudziły w jego duszy radość niezrównaną.
— Oswaja się zwolna! — wyszepnął. — Uczyniłem dziś naprzód krok wielki. Zamiast powiedzieć „nie“, jak zwykle, — odpowiedziała „być może“. Skoro zabrzęknę jej nad uszami złotem, przełamię resztę oporu.
Ta kobieta fatalnie zawróciła mi głowę. Nie mogę żyć bez niej... dostaję prawie szaleństwa. By dopiąć jednakże celu, bogatym być trzeba. — W jaki sposóbzbogacić się tak prędko? — Ach! gdyby przyszedł mi na myśl jaki dobry, mechaniczny wynalazek, a obok tego, gdybym posiadał jakie kilka tysięcy w kieszeni, rzecz cała załatwićby się dała.
Tak rozmawiając sam z sobą, zmierzał ku gabinetowi właściciela fabryki, pana Juliana Labroue, inżyniera. Gabinet ten znajdował się w sąsiedztwie biur rachunkowych i kassy, oraz przylegał do warsztatów modeli.
Joanna Portier w tym czasie weszła do swojej stancyjki.
Mieszkanie to odłączone od innych zabudowań, położonem by-