Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/208

Ta strona została przepisana.

dziwił się Soliveau, nie widząc oczekiwanych skutków medykamentu.
Miałżeby skłamać ów kanadyjczyk? — Myśl ta zasępiła czoło paryżanina.
Wtem spostrzegł on Jakóba, przesuwającego ręką po czole, którego to gestu nigdy dotąd u niego nie zauważył, a jednocześnie powieki męża Noemi drgać nerwówo poczęły.
— Miałożby się to zaczynać? — pytał sam siebie Soliveau. Przyszło zbyt późno, wszak lepiej późno, niż nigdy.
I nie omylił się w tym razie. Skutki tajemniczego płynu objawiać się na zewnątrz poczęły. Nagle były nadzorca zerw7ał się z krzesła i rzucił cyrkiel oraz linię, które trzymał w ręku.
— Co ci to, kuzynie? — pytał Owidyusz — czujesz się słabym, być może?
— Pragnienie mnie pali — odrzekł zapytany, i jednym tchem wypróżnił stojącą przed nim filiżankę kawy, poczem zaczął przechadzać się po pokoju szybkiemi, nierównemi krokami. Dreszcz zimny wstrząsał jego ciałem, ręce mu drżały, twarz przybrała ciemno-czerwoną barwę, a oczy dziwnym blaskiem płonęły.
— Widocznie — zaczął Owńdyusz, udając niepokój — widocznie, kuzynie, ty jesteś chorym, chodzisz tu i tam, drżysz cały, masz minę obłąkanego, co ci jest?... trwożyć się poczynam...
Jakób nagle zatrzymał się w miejscu.
— Ha! ha! ha! — zawołał z wybuchem ostrego śmiechu — jam chory? zkąd i dlaczego miałbym być chorym?
— Zbyt wiele pracowałeś, potrzebujesz, być może, spoczynku? — mówił dalej z udanym niepokojem Soliveau.
— Ja potrzebuję spoczynku... ja? nigdy! — krzyknął zapytany — dla mnie nie istnieje znużenie! Daj mi się napić czego, pragnienie mnie pali! — dodał — daj, co znajdziesz najlepszego, nie patrz na cenę, jestem bogaty... mogę zapłacić!