Dwie grube łzy spłynęły z oczu umierającego.
— Polecam ci sprzedać wszystko co tu się znajduje — mówił dalej, dawszy przeminąć milczeniu — z wyjątkiem biblioteki jaką zachowasz dla Jerzego, jak równie nakazuję ci zachować dlań małego, tekturowego konika z którym dziecię weszło tu do mnie raz pierwszy tuląc go do swych piersi naówczas gdy jego matka omdlała w progu z głodu i znużenia. Ta drobni zabawka stanowi relikwię dlań prawie. Jerzy na szczęście nie pamięta owych chwil smutnej przeszłości; sądzi, że konik ów został mu danym przez moją siostrę, zkąd wielce go ceni. Skoro wyrośnie na dojrzałego mężczyznę, i urządzi się u siebie, oddasz mu tą drobnostkę.
— Wszelkie życzenia twe opiekunie, zostaną do najściślejszych szczegółów spełnione — rzekł Edmund — masz-li co więcej jeszcze do polecenia?
— Nie! umieram spokojny o przyszłość Jerzego — odpowiedział ksiądz Langier — radbym jednakże przed wybraniem się w mą ostateczną podróż, ujrzeć jeszcze to dziecię. Czy nie mógłbyś jechać po niego do Paryża?
— Ach! wola twa opiekunie jest dla mnie rozkazem — zawołał artysta — dziś wieczór Jerzy stanie przy twojem łożu.
— Spiesz, bo czas nagli, życie ucieka — rzekł proboszcz.
Edmund ucałowawszy rękę kapłana wyjechał.
Przez upłynione lat jedenaście, młody ten człowiek pracował wiele; stal się poważnym artystą, artystą rzeczywistej wartości, którego dzieła sprzedawano po wysokich cenach. Na początku naszego opowiadania, widzieliśmy go przybywającym do Chévry na kilkodniowy wypoczynek, a razem dla wyszukania tematu do obrazu, któryby na jego nazwisko dotąd jeszcze nieznane, mógł zwrócić ogólną uwagę. Wiemy, że przyaresztowanie Joanny Fortier, w chwili, gdy rozłączano z dzieckiem tą nieszczęśliwą kobietę, nasunęło mu upragniony temat, jaki w pobieżnych rysach naszkicować pośpieszył.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/219
Ta strona została przepisana.