Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/237

Ta strona została przepisana.

Pełnej kaprysów i dziwnych fantazyj, a prócz tego nadmiar pieszczonej jedynaczce, przychodziło na myśl zachceń tysiące, jakie wypełnionemi bez włócznie być musiały.
W chwili gdy przedstawiamy ją czytelnikom, siedzi wraz z ojcem przy stole w towarzystwie Owidyusza Soliveau, który po śmierci Mortimera stał się głównym kierownikiem zakładów, uznany w obec wszystkich za krewnego Harmanta.
Kończono spożywać śniadanie. Marya, krając na cienkie płatki ananas, polewała go maraskinem.
— Ojcze, posłuchaj mnie — wyrzekła — i odpowiedz na moje pytanie.
— Czego żądasz drogie dziecię? — odparł Garaud, ku córce się zwracając.
— Powiedz mi, jaką jest ogólna cyfra twego majątku po dzień dzisiejszy?
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie z zdumieniem.
— Dla czego nie odpowiadasz? — wołało niecierpliwie dziewczę — najpierw odpowiedz na zapytanie, a potem dziwić się będziesz. Nasz kuzyn Owidyusz wie o wszystkiem — dodała — nie mamy dla niego tajemnic; przy nim możesz wyjawić to, o czem chcę wiedzieć.
— Zkąd i dlaczego jednak pytasz mnie o to? — odważył się zagadnąć Garaud.
— Zkąd, zkąd, — powtórzyła z odcieniem gniewu — chcę, ponieważ podoba mi się chcieć i rzecz skończona! No, odpowiadaj — dodała.
— A więc drogie dziecie — odrzekł, pokonany jej wolą Garaud — posiadam, to jest posiadamy obecnie około pięciu set tysięcy liwrów dochodu.
— Co znaczy... kapitał? — pytała dalej.
— Blisko dwóch milionów.
— Czy fabryka wchodzi w powyższy rachunek?
— Nie.
— Jakąż wartość ona przedstawia?