Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/240

Ta strona została przepisana.

uczęszczali na widowiska i bale, przyjmując wytworne towarzystwo u siebie zarazem.
— Lecz wkrótce znudzi nas takie życie gorączkowe, bez celu.
— Nigdy — zawołała dziewczyna.
— Mnie zabije brak pracy, bezczynność — mówił Jakób dalej.
— Jakto, chciałbyś ojcze jeszcze pracować?
— Tak! dopóki żyć będę.
— Na co, dlaczego? Czyliżeś nie dość bogaty?
— Nie dla zbierania pieniędzy, bynajmniej — odrzekł — lecz praca, to moje istnienie, to dla mnie życie!
Marya spojrzała na ojca z uśmiechem.
— A więc skoro tak jest — zaczęła — mam sposób, który pogodzi wszystko.
— Jakiż to?
— Ażebyś ojcze sprzedawszy fabrykę, wybudował sobie nową we Francyi, zupełnie do tej podobną. Cóż, nie jest że to z mej strony wielka, genialna idea? — pytała żartobliwie. — Ty, wielki mechanik, jeden z najpierwszych wynalazców w Stanach Zjednoczonych, którego nazwisko sławnem się stało, dla czegóż nie miałbyś sobie wytworzyć podobnego stanowiska w rodzinnym swym kraju? Zdobyta tu chwila pójdzie wraz z tobą, i wkrótce staniesz się we Francyi tak głośnym, jak w Ameryce. Powinieneś starać się o to, choćby ze względu na swoją córkę, która dumną się być czuje, nosząc rozgłośne nazwisko Harmant!

XVII.

Jakób Garaud słuchał z zasępionem czołem, ze zmarszczonemi brwiami.
— Zbudujesz sobie we Francyi wspaniałą fabrykę mój ojcze, jak ta w New-Jorku — mówiła Marya dalej. — Będziesz