Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/245

Ta strona została przepisana.

swego pryncypała pana Juliana Labroue. Po dokonaniu znakomitych tych czynów stwarzasz sobie nową indywidualność, używając wpadłej ci w ręce wypadkowo książeczki legitymacyjnej, obszywając się w skórę Pawła Harmant, zmarłego w szpitalu w Genewie w dniu 15-tym Kwietnia 1856 roku.
Jakób przerażony cofnął się i zatoczył jak człowiek pijany.
— Kto śmie mówić coś podobnego? — zapytał stłumionym głosem.
— Ja! — odrzekł Soliveau.
— Na czem opierasz swoje twierdzenia?
— Ach! między innemi na akcie zejścia mojego kuzyna Pawła Harmant.
— Kłamstwo! — wykrzyknął Garaud.
— No, no, nie udawaj daremnie, proszę cię — mówił Owidyusz. — Ja wiem wszystko, słyszysz ty, wszystko! wiem całą prawdę! Mimo to — dodał — możesz jechać do Francyi bez obawy, jeżeli ja zachowam milczenie, gdyż wtedy nikt nie przypuści, żeś to ty popełnił cały ów szereg zbrodni, za które skazaną została nieszczęśliwa Joanna Fortier!
— Pojadę, nie potrzebuję kupować twego milczenia — odparł bezczelnie były nadzorca, odzyskuje zimną krew w obec grożącego sobie niebezpieczeństwa. — Pojadę! Nie obawiam się sprawiedliwości. Istnieją przedawnienia.
— Dobrze! — zawołał śmiejąc się Soliveau — kładziesz rękę w ogień aż po łokieć mój stary. Istnieją przedawnienia, być może, za podpalenie, kradzież i morderstwo, ale nie za przywłaszczenie nazwiska Pawła Harmant! Niechaj wniesioną zostanie skarga do prokuratora, obwiniająca cię o noszenie cudzego nazwiska, zobaczysz jak gorliwej sprawiedliwość zajmie się tobą, twoją przeszłością i teraźniejszością zarazem.
— I ty, ty śmiałbyś wnieść podobne przeciw mnie oskarżenie? — pytał Garaud, drżąc cały.
— Zależy to od okoliczności — mówił z lekceważeniem Owidyusz, puszczając kłęby dymu. — Tak, jeżeli się hojnym