Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/249

Ta strona została przepisana.

sądu. Tak jego koledzy, jak i zwierzchnicy, żywili dlań wiele życzliwości i szacunku, wróżąc mu świetną przyszłość.
Jerzy Darier zaminował mieszkanie na drugiem piętrze, w domu pod Nr. 19-ym przy ulicy Bonapartego. W jego gabinecie pracy, umeblowanym dębowemi rzeźbionemi sprzętami, zwracały uwagę dwa przedmioty, różniące się od reszty urządzenia. Pierwszym z nich była mahoniowa biblioteczka pełna książek, dar pamiątkowy zacnego księdza Langier; drugim hebanowca kolumna, w kącie gabinetu stojąca, z umieszczonym na wierzchołku tekturowymi konikiem, czarną krepą pokrytym.
Jerzy przechowywał tę drobną zabawkę jak relikwię, uważając ją za podarunek od swojej matki, pani Darier, w latach dziecięcych otrzymany.
Obiadując w domu u siebie, trzymał służącą, czterdziestopięcioletnią kobietę, doskonałą kucharkę; niekiedy szedł na obiad do swego opiekuna Edmunda Castel, który zarówno przybywał na obiady i do Jerzego.
Młodzieniec studyował właśnie potężny zwój aktów sądowych, gdy weszła służąca, wyręczając mu bilet wizytowy Pawła Harmant.
— Proś, niech wzejdzie — rzekł.
Jakób Garaud ukazał się we drzwiach gabinetu. Jerzy powstawszy, podszedł ku niemu.
Po latach dwudziestu ów nędznik, spraw7ca wszystkich nieszczęść Joanny Fortier, znalazł się wobec syna swej ofiary.
Morderca pana Labroue miał obecnie lat pięćdziesiąt. Nie farbował już włosów, które mu całkiem posiwiały. W początkach opowiadanych przez nas wypadków Jerzy, poczynający czwarty rok życia, nie mógł zachować w pamięci rysów twarzy byłego nadzorcy, skutkiem czego i obecnie nie poznał go wcale.
— Przybywam do pana — zaczął mniemany Pawreł Harmant — z rekomendacyi mego bankiera Edwarda Halbergera, będącego jednym z pańskich klientów.