— Nawet i ów młody człowiek, dla którego chowałeś głęboką życzliwość i tyle chwaliłeś przedemną jego zacne przymioty charakteru?
— Ach! Jerzy Barier, mój ukochany towarzysz z kolegium Henryka IV-go?
— Byłeś u niego?
— Nie!
— A dla czego?
— Niewiem gdzie mieszka, niespotkaliśmy się z sobą od lat sześciu.
— Być może mieszka w Paryżu?
— Niewiem tego.
— Jakiż on obrał sobie zawód?
— Kończył kurs prawa, chciał zostać adwokatem.
— Jeśli jest adwokatem, łatwo byłoby go odnaleść.
— Bezwątpienia, lecz na co się to przyda? Przyjmie mnie jak drudzy. Skoro się udam do niego, zyskam jedynie rozczarowanie i nową boleść dla siebie.
— Kto wie? — odrzekło, zamyślając się dziewczę — kto wie — powtórzyła po chwili — czy jego serce nie pozostało dla ciebie takiem, jak było niegdyś? Przeczucie moje ma mówi, że masz w nim prawdziwego przyjaciela. Jeśli mnie kochasz Lucyanie, staraj się go odnaleźć i pójdź do niego.
— Żądasz tego koniecznie?
— Proszę cię o to.
— A więc ukochana, spełnię twą wolę.
— Jak rychło zobaczysz się z nim?
— Dziś jeszcze.
— I nie dasz się owładnąć zwątpieniu, nie stracisz odwagi?
— Nie.
— Przyrzekasz mi to?
— Przysięgam!
— Och! — otóż obietnica, która mi ciężar zdejmuje z serca — zawołała Łucya rozradowana; — przytłaczał mnie
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/258
Ta strona została przepisana.