Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/259

Ta strona została przepisana.

on, teraz oddycham swobodniej! Weszłam smutna do ciebie, wychodzę prawie wesoła. Do widzenia mój luby — mówiła, podając mu rękę, idę do pracowni z nadzieją, że dziś wieczorem gdy się zobaczymy, oznajmisz mi dobrą wiadomość!
— Do widzenia Lucyo, droga, ukochana!
Dziewczę pochyliwszy się ku narzeczonemu, podało mu do pocałunku swe czoło, poczem wybiegłszy, jeszcze mu z progu przesłała od ust pożegnanie.
Pani Augusta owa sławna modniarka, mieszkała przy ulicy świętego Honoryusza.
Łucya biegnąc z pośpiechem, nie zatrzymując się ni przy sklepach, ni na przechodniów nie zwracając uwagi, przebyła wkrótce znaczną odległość dzielącą wyspę świętego Ludwika od ulicy Honoryusza.
Młode to dziewczę zamiast oczekiwać w szwalni jak inne pracownice, odnoszące robotę, miała szczególną łaską swojej zwierzchniczki, dozwolonem wejście do jej gabinetu i przyległych pokojów, w których ona sama pracowała. Na mocy tego weszła do salonu przeznaczonego do przymierzania ubiorów, gdzie pani Augusta znajdowała się ze starszą panną i miodem osiemnastoletnim nieznanem jej jasnowłosem dziewczęciem.
Z wyjątkowej grzeczności dla owej klijentki, pani Augusta sama brała jej miarę na jedwabną suknię balową, podczas której to czynności dosłyszawszy skrzypnięcie drzwi, zwróciła się w tą stronę.
— Ach! to ty Łucyo — wyrzekła z uśmiechem do wchodzącej — przybywasz w samą porę: chcę ci powierzyć pilną robotę, wymagającą wiele gustu i zręczności, suknię balową dla panny Harmant, na którą właśnie biorę miarę. Pragnę, ażeby jej wykonanie było arcydziełem.
Łucya spojrzała na dziewczę jakie ujrzała po raz pierwszy w życiu; jednocześnie i Marya na niej wzrok zatrzymała; spojrzenia obu dziewcząt nagle się skrzyżowały.
— A więc to pani będziesz szyła mi suknię? — wyrzekła córka Jakóba Garaud.