— Otóż to życie: Niemasz stałego szczęścia na święcie — ciągnęła dalej modniarka. — Moja Łucyo — dodała — skroją tę suknię jaka ma być zrobioną z blado różowej materyi, pokryta gazą i kwiatami. Gdy jutro z rana przybędziesz zabierzesz ją do powozu, dodam ci potrzebne do niej ozdoby, obok szczegółowych moich wskazówek.
— Dobrze pani, to na jutro robota... a dzisiaj?
— Dziś, pokryjesz mi futerko dla dziecka białym kaszmirem; czy znajdziesz czas ku temu?
— Jeśli potrzeba, popracuję w nocy by je ukończyć.
— Przejdź zatem do sali kroju, odbierz futerko, zapisz je w książkę i udaj się do kasy. Jestem z ciebie Łucyo bardzo zadowoloną. Oto dwa luidory gratyfikacyi.
— Dziękuję pani — wyrzekło rumieniąc się dziewczę — z serca dziękuję. Nie zasłużyłam na tyle łaski z jej strony.
— Zasłużyłaś na wdzięczność mą, drogie dziecie — mówiła pani Augusta — lecz weźże adres tej amerykanki.
Łucya dobywszy z kieszeni karnet i ołówek, czekała.
— Panna Hurmant, ulica Murillo Nr. 19 — dyktowała właścicielka magazynu.
Po napisaniu tego, dziewczę udało się do sali kroju, następnie do kasy, poczem wróciła do swej stancyjki na ulicy de Bourbon, gdzie zasiadłszy do pracy oczekiwała na przybycie narzeczonego.
Lucyan po spożyciu jak zwykle śniadania w mleczarni, poszedł odnieść wykończone rysunki mechanikowi zamieszkałemu przy ulicy Issy, gdzie otrzymał nową robotę. Następnie by dotrzymać danego Łucyi przyrzeczenia, postanowił udać się do sali sadowej pałacu Sprawiedliwości, by z umieszczonej tamże listy porządkowej adwokatów, powziąść wiadomość czyli Jerzy Darier zamieszkuje w Paryżu.