— Dlaczego? z twojemi zdolnościami, z twoją inteligencyą?
— Zalety, jakie mi przyznajesz, nie posłużyły ku czemukolwiekbądź. Wegetuję z dnia nadzień. Zmuszony jestem dla utrzymania życia kopiować modele maszyn i plany.
— Czy podobna?
— Tak jest, na nieszczęście! a jednak nie brak mi odwagi i chęci do pracy.
— Czemużeś się nie starał gdzie o pomieszczenie?
— Ilekroć razy! wszystko nadaremnie; zrozpaczony niepowodzeniem, postanowiłem udać się do ciebie.
— Należało ci to oddawna uczynić. Chłopiec tak jak ty uzdolniony, winien rozwinąć skrzydła do lotu, a nie pełzać jak żółw z dnia na dzień. Przypominam sobie, że miałeś ciotkę...
— Tak, siostrę mojego ojca, zacną, świętą kobietę; zmarła wkrótce po ostatniem widzeniu się naszem.
— Nic po niej nie odziedziczyłeś?
— Kilka tysięcy frantów zaledwie, które posłużyły mi do ukończenia studyów.
— A, mój kochany — rzekł Jerzy — żałuję, że tak późno zgłaszasz się do mnie. Zajmę się natychmiast twym losem, a zajmę, bądź pewien, na seryo.
— Masz-że coś dla mnie na widoku?
— Tak.
— Cóż takiego?
— Jak uważałbyś — mówił młody adwokat — posadę dyrektora w wielkiej fabryce budowy maszyn i mechaniki zastosowanej do kolei żelaznych?
— Ależ to przechodzi moje nadzieje!
— Zatem będę się starał o to miejsce dla ciebie.
— We Francyi?
— Tak, w pobliżu Paryża. Siadaj — dodał, wskazując krzesło — opowiem ci rzecz całą.
— Inżynier-mechanik francuz, zbogacony w New-Jorku, wrócił do rodzinnego kraju z zamiarem otworzenia w nim war-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/269
Ta strona została przepisana.