dał grunt, domostwo i wreszcie bez grosza, ni odzienia, odtrącany przez wszystkich, jako pijak, włóczęga, utopił się w rzece. Czy pani jesteś jego krewną? — pytała, spostrzegłszy smutek, malujący się na twarzy przybyłej.
— Nie pani, lecz chciałam powziąć wiadomość co się stało z małą dziewczynką, powierzoną jego matce na wykarmienie, a której rodzice odebrać nie mogli, będąc zmuszonemi nagle opuścić Francyę.
— Ha! otóż to dobrzy rodzice... — mruknęła odźwierna. — Jak dawno to było?
— Przed dwudziestu laty.
— Nie mieszkałam natenczas w Joigny — odpowiedziała. — Gdym poznała wdowę Fremy, nie przyjmowała już dzieci, widziałam przy niej tylko jej syna, tego ladaco.
— Nie wspominała ona pani kiedy, iż pozostawiono jej dziecię na wychowanie?
— Nie mówiła mi o tem, łatwo jednak będzie się pani dowiedzieć co się stało z tym malcem.
— W jaki sposób? — zawołała z radością Joanna.
— Wdowa Fremy nie odbierając zapłaty, a ztąd chcąc pozbyć się dziecka, rzecz prosta, powiadomiła władzę aby się zajęła jego wychowaniem... Zgłoś się pani do mera lub prefektury, a tam otrzymasz potrzebne objaśnienia.
— Do mera, do prefektury, do władzy! — pomyślała biedna matka z rozpaczą — przytrzymanoby mnie w jednej chwili! I tu więc zarówno jak w Chévry nic zrobić nie mogę bez udowodnienia kim jestem, jakiem prawem upominam się o to dziecię!
Odźwierna wpatrywała się ciekawie w zadumaną Joannę.
— Sądzę, iż pani mnie zrozumiałaś? — wyrzekła.
— Zrozumiałam i postąpię według udzielonej mi rady. Dziękuję pani za okazaną uprzejmość, wybacz zakłopotanie jakie ci sprawiłam — odrzekła przybyła.
— Z przyjemnością pośpieszyłam usłużyć pani. Mieszkanie mera znajduje się w wyższej części miasta, w pobliżu
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/293
Ta strona została przepisana.