Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/295

Ta strona została przepisana.

bierać zwykłą ruchliwą swą powierzchowność. Słońce z poza chmur wyjrzało, jak gdyby wróżbę lepszej przyszłości niosąc jej sercu, czem orzeźwiona, nie tracąc czasu, udała się za odnalezieniem dla siebie schronienia.

XXVIII.

W okręgu Bastylii zdawało się jej, iż nie wynajdzie taniego mieszkania, udała się więc ku Marais, lecz i tam nic nie znalazłszy, przebyła Pont-Neuf, wchodząc w ulicę Mazarini’ego, a następnie Sekwany.
Tu wywieszona na bramie karta zwróciła jej uwagę.
Napis brzmiał:
Pokoik i gabinet zaraz do wynajęcia.
— Tu nie będzie drogo zapewne — wyrzekła, spojrzawszy na dom ubogi, i wszedłszy do korytarza zbliżyła się do okienka odźwiernej.
— Pani masz pokój do wynajęcia — spytała.
— Tak, pokój i gabinet na szóstem piętrze.
— Jaka cena tego mieszkania?
— Rocznie sto czterdzieści franków.
— Można je zobaczyć?
— Owszem, lokal jest wolnym, zaprowadzę panią.
I wziąwszy klucze odźwierna udała się z Joanną na facyatę.
— Podoba mi się to mieszkanie — wyrzekła wdowa. — Przybywszy ze wsi do Paryża by szukać tu pracy, nie radabym wydawać pieniędzy w zajeździe. Chciałabym je zająć, pójdę natychmiast za kupnem sprzętów.
— Dobrze, należy mi jednak panią uprzedzić, że u nas komorne kwartalnie płaci się z góry.
— Zaraz je zapłacę.
— Więc zgoda. Mam upoważnienie właściciela domu do przyjmowania zapłaty, na którą kwit pani wydam.