słysząc ich głośne opowiadania, przeplatane wybuchami wesołego śmiechu, ku drzwiom się cofnęła.
Przechodząca natenczas służąca zbliżyła się ku niej.
— Możesz pani wejść — wyrzekła — znajdzie się miejsce dla ciebie.
— O! jest, jest miejsce — zawołał dwudziestoletni chłopiec piekarski, spostrzegłszy wąchanie przybyłej — tu proszę, tu przy mnie. Jesteśmy wszyscy piekarze — mówił dalej — a choćbyś pani do nas nie należała, to nic nie szkodzi, przyjmiemy cię gościnnie.
Joanna, uśmiechnąwszy się, siadła obok chłopca, który posunął się, ażeby więcej zrobić jej miejsca.
— Co pani mam podać? — pytała służąca, wymieniając potrawy.
Joannna wybrała sobie kilka dań, prosząc o przyniesienie takowych.
— Słuchaj no, Tourangeau — zawołał nagle chłopiec, przy którym miejsce zajęła, spoglądając w stronę siedzącego nieco dalej swego towarzysza — odnalazłem środek, który uleczy moją majstrową z nerwowych ataków, a majstra powstrzyma, iżby nie leciał do niej z obcęgami...
— Jakiż to środek? odrzekł zapytany.
— Potrzeba im dobrej roznosicielki chleba.
— Ba! — zawołał, śmiejąc się, Tourangeau — znajdź taką! Jest to biały kruk między dzisiejszymi roznosicielkami, zwłaszcza w zimowej porze, wśród mrozu i śniegu. Kładą się do łóżek jedna po drugiej i nie chcą pracować. W ciągu dwóch tygodni u mojej majstrowej pięć ich się zmieniło.
— Ha! ha! — to u nas jeszcze lepiej — zaśmiał się pierwszy; — przez dwa tygodnie sześć ich przyjęto i odprawiono! Kupujący uskarżają się i grożą, iż chleb brać będą gdzieindziej, co we wściekłość wprawia majstra i majstrową. Jutro od rana własna ich służąca chleb roznosić będzie, znasz dobrze jej ślamazarność, nie skończy czynności tej do wieczora. Gdyby się jaka porządna kobieta trafiła obecnie, otrzymałaby trzy
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/307
Ta strona została przepisana.