franki dziennej zapłaty i dwa funty chleba — mówił dalej. — Cóż, Tourangeau — dodał — nie znasz ty takiej? mógłbyś nam ją, przysłać...
— Nie, nie znam — odparł zapytany.
Joanna słuchała całej tej rozmowy z łatwą do zrozumienia uwagą. Po spożyciu obiadu czekała. Stoły zwolna się opróżniały. Chłopiec, siedzący obok niej, wziął dziennik i czytać go zaczął. Po upływie kwadransa wypił resztę czarnej kawy ze stojącej przed nim filiżanki, schował swój dziennik do kieszeni i podniósł się, by odejść.
Joanna powstawszy, zbliżyła się ku niemu.
— Wybacz pan, że go zatrzymuję — wyrzekła.
— Czem mogę służyć, matko? — zapytał.
— Mówiłeś pan przed chwilą, że twój pryncypał potrzebuje roznosicielki chleba...
— Tak jest, miałażbyś mieć kogoś do tego? A może sama chcesz przyjąć ten obowiązek, hę?
— Chętniebym go przyjęła...
— Pełniłaś kiedy tę czynność?
— Dotąd nigdy jeszcze. Zdaje mi się jednak, że to nie jest zbyt trudnem. Potrzebując zapracować na swe utrzymanie, pilniebym się temu oddała i wkrótce obeznała z klientelą. Jestem pewną, że ci, którzy mnie przyjmą, będą ze mnie zadowoleni.
— Widzę, żeś roztropną i inteligentną, uprzedzam cię jednak, że mimo, iż ta czynność łatwą być się zdaje, jest ona utrudzającą.
— Mam siłę, posiadam chęć do pracy i odwagę!..
— Będziesz musiała, matko, przez pięć godzin dziennie ciężko pracować z koszem na plecach, lub pchać przed sobą zamknięty wózek w razie deszczu lub śniegu. A ileż pięter przejść będziesz musiała dziennie! To gorzej niż wdrapać się dwanaście razy na szczyt kolumny Bastylii! — zaśmiał się we-
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/308
Ta strona została przepisana.