Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/319

Ta strona została przepisana.

lękam się czegoś! Zdaje mi się, iż z tego wszystkiego wyniknie dla nas obojga jakieś straszne nieszczęście.
— Skutkiem snu twego, nieprawdaż?
— Tak.
— Wszak nie masz innych powodów obawy?
— Nie, nie mam.
— Uspokój się więc, proszę, twój sen zwodzi cię w tym razie. Jakim sposobem mogłoby wyniknąć coś złego z mojej wizyty u przemysłowca, milionera, mającego otworzyć we Francyi wielkie warsztaty, które go zbogaciły w Ameryce i nazwisko jego okryły sławą w całym świecie...
— Jak on się nazywa? — spytała.
— Jerzy prosił mnie o zachowanie tajemnicy — rzekł Lucyan — przed tobą jednak mieć jej nie chcę. Nazywa się Paweł Harmant...
Łucya spojrzała na mówiącego ze zdumieniem, zasępiona jej twarz nagle się rozjaśniła.
— Co? Paweł Harmant, mieszkający w pałacu przy ulicy Murillo?
— Tak, lecz zkąd wiesz te wszystkie szczegóły?
— Znam jego córkę, pannę Maryę Harmant; dla niej to wykończyłam ostatnio tę suknię balową, która ci się tak podobała.
I dziewczę ze smutku przeszło nagle do radości prawie.
— O! teraz nie obawiam się już! — wołała — mój sen bredził, widzę to jasno. Skoro poznasz pannę Maryę, przekonasz się, jak jest dobrą, miłosierną i tkliwą. Posiada wszelkie najwyższe przymioty charakteru, ojciec takiej córki musi być również zacnym człowiekiem. Nie... nie... nie obawiam się już niczego — powtarzała; — idź, idź i nie myśl wcale o mych przeczuciach dziecinnych.
Lucyan, ucałowawszy narzeczoną, udał się w arystokratyczną stronę miasta, przez park Monceau. Przybywszy na ulicę Murillo, zadrżał pomimowolnie, przykładając rękę do