Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/32

Ta strona została przepisana.

z pomocą po śmierci męża, który zginął w mej służbie. — Nie zastanowiłem się, iż kobieta nie jest wstanie dokładnie spełnić obowiązku nadzorczyni i odźwiernej. Do tak czynnego w dzień i noc zajęcia, potrzeba mężczyzny. Joanna Fortier tu nadal nie pozostanie.
Jakób zadrżał usłyszawszy te słowa, nie chcąc jednak sprzeciwiać się pryncypałowi, rzekł tylko:
— Joanna jest dobrą, uczciwą kobietą...
— Wiem o tem, ale jest słabą, brak jej stałości, aby okazać się niewzruszoną, aby oprzeć się naleganiom.
Na słowa te wszedł kasyer do gabinetu mówiąc:
— Oto papiery dla banku, panie.
I położył paczkę wartościowych biletów na biurku pana Labroue.
Jakób chciał odejść.
— Zaczekaj! — wyrzekł inżynier, mam jeszcze z tobą do pomówienia.
Nadzorca zatrzymał się przy drzwiach.
Pan Labroue wziął pióro i w mgnienia oka zsumował wartość papierów.
— Sto dwadzieścia siedem tysięcy franków — rzekł głośno.
— Tak panie — kasyer odpowiedział.
Jakób Garaud słuchał z uwagą.
Inżynier zebrawszy weksle podpisał rachunek.
— Odeślesz pan to jutro do banku — rzekł do kasyera: pojutrze podniesiemy sumę.
— Dobrze panie.
— Uporządkowałeś pan spłatę na dziesiątego?
— Tak panie.
— Jakaż wpada różnica pomiędzy zapłaconemi sumami, a sumą do odebrania?
— Sześćdziesiąt trzy tysiące franków.
— Dobrze.