Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/322

Ta strona została przepisana.

tąd nie mięszałam się w interesa fabryki i nie sądziłam, iż kiedyś potrzeba mi będzie mieć jakąś łączność z przemysłem; dla pana jednak, który jesteś przyjacielem pana Darier i zasługujesz na poparcie, użyję całego mego wpływu, jeśli takowy istnieje — dodała żartobliwie — by skłonić ojca do udzielenia ci tego miejsca.
— Dziękuję z głębi serca... — odparł Lucyan wzruszony.
— Były chwile — dodał — gdy opanowywało mnie zniechęcenie; sądziłem, iż zły los do końca życia prześladować mnie nie przestanie. Dzięki pani, odzyskuję nadzieję!...
Marya słuchała z rozkoszą słów młodego człowieka; wzrok jej spoczywał z przyjemnością na pogodnem i szczerem obliczu syna Juliana Labroue.
— Będę czyniła wszystko, co odemnie zależy — powtórzyła; — pragnęłam, abyś pan wyszedł ztąd upewnionym, na nieszczęście jednak... jest to niepodobnem...
— Niepodobnem! — powtórzył zaniepokojony.
— Niepodobnem... ponieważ mój ojciec dotąd nie powrócił. Wczoraj odebrałam od niego telegram, w którym oznajmia, iż musiał nieco dłużej zatrzymać się w Belgii i że przybędzie dopiero dziś wieczorem.
Lucyan odetchnął.
— Drobne to opóźnienie — rzekł — nie oznajmia nic złego; dzień dzisiejszy zaliczam do szczęśliwych, gdyż pozwolił on poznać mi panią i wynurzyć się przed nią.
— Dobrze pan poprowadziłeś swą sprawę — odparła Malwa, rumieniąc się zlekka. Wobec mnie wygrałeś ją zupełnie, liczę więc, że pan Darier wraz ze mną wygrać ją również u ojca potrafię; lecz będziesz pan musiał przyjść do nas jutro powtórnie — dodała.
— O którym czasie?
— Między dziewiątą a dziesiątą zrana, ponieważ mój ojciec będzie się śpieszył z wyjazdem do Courbevoie dla obejrzenia robót przy budowaniu fabryki. Chciałabym, abyś pan naj-