Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/330

Ta strona została przepisana.

budynki w ciągu tego miesiąca, nic jednak zastąpić nie jest w stanie własnego mego nadzoru.
— A o której godzinie wyjedziesz jutro z rana?
— Dlaczego pytasz mniej) to?
— Ponieważ chcę wiedzieć — odparła Marya z żartobliwym uśmiechem.
— Oznajmiłem budowniczemu, że przybędę w południe.
— Zatem, nie wyjedziesz ztąd przed jedenastą godziną?
— Mylisz się me dziecię — rzekł Harmant — przed udaniem się do Courbevoi, mam ważne interesa do załatwienia.
— O której więc przyjdziesz na śniadanie?
— Śniadanie w mieście spożyję.
— Nie... ty nie zasmucisz mnie ojcze — mówiła z przymileniem, nie zasmucisz o tyle, bym w pierwszym dniu po twym powrocie miała być osamotnioną. Odłożysz swe interesa na po południu. Siądziemy do stołu jak zwykle o dziesiątej a potem wyjedziesz. Wszak prawda, że zrobisz o co proszę?
— Mógłżebym tobie odmówić w czemkolwiek? — odrzekł mniemany Paweł Harmant, okrywając córkę pocałunkami — lecz powiedz mi — dodał — zkąd i dlaczego ów kaprys z twej strony?
— To tajemnica.
— Nie mógłżebym poznać jej teraz?
— Nie! jutro c niej się dowiesz.
— Lecz proszę.
— Mówmy o czem innem — wyrzekła Marya niecierpliwie; — jestżeś zadowolony ojcze ze swej podróży?
— W zupełności. Mam kilka ważnych, obstalunków do wykonania w fabryce. Potrzeba mi będzie jednocześnie wynaleść zdolnych rysowników.
Dziewczę z uwagą nasłuchiwać poczęło.
— Nie czekając na wykończenie budowli — mówił przemysłowiec dalej — urządzę tymczasową pracownię rysunkową, tu obok mego mieszkania, na piętrze, w pobliżu biblioteki, tym sposobem będę miał pod ręką pracowników.