Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/331

Ta strona została przepisana.

— Otrzymałeś ojcze zapewne liczne prośby o miejsca w fabryce?
— Bardzo liczne... Sam je osobiście rozdzielę, przekonywając się co do wiarogodności dowodów.
— Nie podobna ci jednak będzie dozorować mularzów i rysowników a jednocześnie być w Paryżu i Courbevie.
— Ma się rozumieć — odrzekł milioner z uśmiechem — nie posiadam daru wszędobytności. Oprócz nadzorców będę potrzebował jakiego młodego człowieka, poważnego, inteligentnego i biegłego w mechanice, któremu mógłbym powierzyć kierunek robót i zastąpienie mnie samego w nadzorze.
— Co znaczy drugiego ciebie nieprawdaż?
— Tak.
— Miałżebyś kogoś już na widoku? — badała dalej.
— Dotąd nikogo jeszcze, a wybór będzie trudny ponieważ tu chodzi o osobistość godną zupełnego zaufania. Poszukawszy dobrze jednakże...
— Znajdziesz... jestem pewna.
— A być może masz jakiegoś protegowanego? — pytał śmiejąc się Harmant.
— Być może — odparło dziewczę filuternie. — Lecz jesteś zmęczonym mój ojcze — dodała po chwili — idź, spocznij, a jutro dłużej porozmawiamy.
Tu oj ciec z córką rozeszli się, on zaciekawiony dwuznacznemi półsłówkami dziewczyny, ona zadowolona, iż co do miejsca upragnionego przez Lucyana Labroue, nie nastąpiła dotąd żadna jeszcze decyzya ze strony właściciela fabryki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Lucyan po ostatniej bytności w pałacu przy ulicy Murillo, udał się do Jerzego Darier, aby ma zakomunikować szczegóły widzenia się z Maryą.
— Ach! — zawołał młody adwokat, wysłuchawszy go ¿uwagą — jeżelim przed tem lękał się o rezultat, nie wątpię