— Zajmowałeś się zapewne robotą przy maszynach do giloszowania, jakie tam wykonywają dla Ameryki?
— Tak jest. — Udoskonaliłem nawet jedną z takich maszyn, która przedtem nie przyczyniała się do powiększenia majątku mego pryncypała. — Uważam jednak za obowiązek zwrócić pańską uwagę, że maszyna powyższa doszła już najwyższego szczytu udoskonalenia.
— Tak sądzisz?
— Bez zaprzeczenia.
— Maszyny do giloszowania, o gładkiej powierzchni, być może...
— Bo niepodobna zastosować jej do zwrotów na okrągłej.
— Tak ci się zdaje? — powtórzył pan Labroue.
— Jestem przekonany, tem więcej żem studjował szczegółowo ów system.
— Nie zapominaj, że dla francuza nie istnieje wyraz „niepodobna“! — wyrzekł inżynier. — Trudnym... być może, lecz nigdy niepodobnym. Właśnie ja taką maszynę zastosowaną do zwrotów, wynalazłem.
Nadzorca otworzył szeroko oczy, z gestem zdumienia?
— Jeżeli nie łudzisz się pan rzekł — zarobisz miliony! — Wyrywać sobie będą ten wynalazek.
— Odkryłem to, ale powtarzam, potrzebuję porozumieć się z tobą względem różnorodnych zastosowań mojego systemu. Myślę zarówno, że jeżeli mi się to uda, zbiorę wielki majątek dla mojego syna. — Dla niego to jedynie pracuję; niechcąc jednakże być samolubem, powierzę ci me plany. — Razem będziemy je zgłębiali, rozbierali, a jeśli nie znajdziesz w nich nic do poprawy lub zastosowania, zabierz się, niezwłocznie do zbudowania maszyny, trzymając wszelako w tajemnicy wynalazek, jaki zbogaci nas obu, a który najmniejsza nieostrożność pozwolićby mogła nam wykraść.
— Ach! panie... — zawołał Jakób — możesz liczyć na mnie... wszak znasz mnie tak dobrze...
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/34
Ta strona została przepisana.