Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/340

Ta strona została przepisana.

w sposób poważny... Byłeś więc wychowańcem szkoły sztuk i rzemiosł?
— Tak, prócz tego oddawałem się studyom specyalnym w mechanice zastosowanej do dróg żelaznym, która to kwestya, sądząc z ogłoszeń w dziennikach, zdaje się być głównym celem otwarcia pańskiej fabryki. Me poprzestając na teoryi — mówił Lucyan dalej — starałem się wykonywać ją w praktyce. Mogę stanąć przy warsztacie z pilnikiem i młotem w ręku, aby pokazać robotnikom, w jaki sposób którą ze sztuk wykonywać i jak ją następnie obrobić.
— Świadczy to wysokiej pańskiej inteligencyi, którą pochwalam — rzekł przemysłowiec; — nie potrzebuję więc pytać — dodał — czy jesteś rysownikiem?
— Gdybym nim nie był, nie śmiałbym przedstawiać się panu — odparł Labroue. — Znajdując się obecnie bez zajęcia, wykonywam rysunki i piany dla domu Simon i spółka w St.-Ouen.
— A! — rzekł mniemany Harmant, wpatrując się powtórnie w młodzieńca — pan wykonywasz rysunki dla domu Simon i współka?
— Tak, panie.
— Ileż lat masz obecnie?
— Dwadzieścia siedem.
— Zamieszkujesz w Paryżu?
— Tak.
— Jesteś więc paryżaninem.
— Niezupełnie, ponieważ urodziłem się w Alfortville.
Wyraz Alfortville padł jak strumień zimnej wody na skronie mniemanego Harmanta. Usłyszawszy tę nazwę, drgną! nagle i z podwojoną uwagą wpatrywać się zaczął w mówiącego.
— Czy ojciec pański żyje? — zapytał po chwili.
— Nie, panie.
— A matka?
— I matki nie mam, zmarli oboje. Matka przy wydaniu mnie na świat... ojciec, gdym był jeszcze maleńkim.