z nim spotkać, nie od prawa natenczas zażądałbym sprawiedliwości... Ów łotr zbogacony przez zbrodnię, zmienił zapewne nazwisko i wytworzył sobie rodzinę. Zdemaskowanie go wobec najbliższych, a ztąd okrycie go hańbą, zadowolniłoby mą zemstę.
Milioner wstał żywo, a pochwycony strasznym niepokojem, gorączkowo przechadzać się zaczął wzdłuż i wszerz biblioteki. Po kilku minutach zatrzymał się wreszcie.
— Nie ganię — rzekł — pańskiej gotowości do pomszczenia śmierci swego ojca, wątpię jednakże byś dosięgnął celu. Lecz wróćmy — dodał — do naszej pierwotnej rozmowy. Obecnie więc znajdujesz się pan bez rodziny, bez zajęcia, bez majątku?
— Tak, panie.
— Pragniesz otrzymać w mym domu miejsce, któreby ci zapewniło byt nietylko obecnie, lecz i w przyszłości?
— Tak.
— A zatem powierzam ci obowiązek dyrektora w mojej fabryce.
— Ach! panie... — zawołał Labroue — i w uniesieniu wdzięczności pochwycił rękę Jakóba Garaud.
Ręce te były zlodowaciałemi.
Milioner cofnął się, chcąc uniknąć podziękowań:
— Posiadasz — rzekł — głęboką naukową wiedzę, jesteś zdolnym, o czem świadczą twe prace, wykonywane dla domu Simon i spółka, przyjmuję cię więc. Staniesz się drugim muą w fabryce. Twój tytuł dyrektora robót zapewni ci absolutną władzę nad warsztatami. Będziesz sam wybierał i przyjmował rysowników, nadzorców, robotników, którzy zostawać będą pod twemi rozkazami. Nie trać więc czasu ani chwili. Chcę, ażeby w ciągu trzech dni warsztat rysunkowy został czasowo urządzonym i otwartym tu, w mojem mieszkaniu, przywiozłem bowiem z podróży roboty, które wykonane być musza w jaknajkrótszym czasie. Będziesz mi potrzebnym w każdej godzinie dnia, a ztąd wypadnie ci mieszkać tu przy mnie.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/344
Ta strona została przepisana.