— Wiem o tem... i dlatego od dziś, czynię cię mym pracownikiem współkowym. — Z korzyści, jakie otrzymam ze sprzedaży maszyny, którą zbudujemy, daję ci piętnaście od sta...
Ogień chciwości zapłonął na nowo w oczach nadzorcy.
— Piętnaście od sta? — powtórzył.
— Tak! — i podniosę nawet tę sumę do dwudziestu, skoro otrzymam cyfrę trzech set tysięcy franków czystej korzyści. — Chodź, zobacz moje plany.
Pan Labroue otworzył kasę żelazną stojącą po drugiej stronie okna. Wyjął z niej szkatułkę, jaką postawił na środku stołu, a otworzywszy takową przy pomocy mikroskopijnego kluczyka, zawieszonego na łańcuszku od zegarka, dobył papiery, rozłożywszy je na zielonem suknie stolika.
— Oto jej system — rzekł, wskazując palcem powikłane rysunki.
Jakób pożerał je zaiskrzonemi oczyma.
— Teraz — mówił dalej inżynier — wytłumaczę ci wszystko.
I rozpoczął objaśnienia w technicznych wyrazach, jakie opuszczamy z uwagi, iż znudzićby mogły czytelnika. Jakób Garaud rozumiał je dobrze, z pewnością nie nudziły go one, gdyż zapał jaśniał na jego twarzy i płonął w spojrzeniu.
— Ależ to rzecz cudowna, panie! — zawołał, gdy skończył inżynier. — Jest to urzeczywistnienie niepodobieństwa.
— Sądzisz więc że to wykonać się uda?
— Uważam to za rzecz pewną!
— A więc, część mego współpracownictwa już dokonana, twoja się teraz poczyna. — Zabierz się bezzwłocznie do dzieła.
— Zabiorę się nauczywszy się na pamięć wszystkich szczegółów, ażeby najprzód zbudować modele kute lub lane.
— Studyuj jak ci się podoba... Przychodź do mego gabinetu ile kroć razy zapotrzebujesz objaśnienia, na parę godzin będę ci tu udzielał tych planów. Obawiam się dozwolić im ztąd wyjść, wszelka ostrożność nie zdaje mi się być dostateczną w tym razie. — Pomyśl, że jeden najmniejszy wypadek,
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/35
Ta strona została przepisana.