niepodobna, stawiały częstokroć w kłopotliwem położeniu młodzieńca, kochającego gorąco swą Łucyę, której miłości nie oddałby za miliony.
Licząc na rychłe otwarcie warsztatów w Courbevoie, a tem samem i rzadsze przebywanie w domu Harmanta, był pewien, iż z jego usunięciem się, znikną zarazem i poufniejsze między obojgiem stosunki.
— Gdy mnie widywać nie będzie, zapomni o swej fantami — powtarzał.
Przeciwnie jednak się stało. Otwarcie fabryki, a zarazem i usunięcie się od Maryi Lucyana, nietylko, że nie stłumiło miłości w sercu dziewczyny, ale ją podnieciło tem więcej. Labroue rzadko kiedy ukazywał się teraz w pałacu przy ulicy Murillo; dozór nad robotami wymagał bezustannej jego obecności w Courbevoie. Marya cierpiała skrycie na tem rozłączeniu i niejednokrotnie pod rozmaitemi pozorami jeździła tamże niby dla widzenia się z ojcem, a w rzeczy samej, aby na krótką choć chwilę zobaczyć Lucyana, zamienić z nim słów kilka. Z tych rzadkich i krótkich odwiedzin wynosiła nieco szczęścia dla siebie.
W pewną sobotę syn Juliana Labroue odebrał list od Jerzego Darier, w którym tenże zapraszał go do siebie nazajutrz na śniadanie, dodając, iż chce mu osobiście zakomunikować pewną wiadomość. Ponieważ nie wypadało odmówić żądaniu przyjaciela, Lucyan tegoż wieczora po zamknięciu warsztatów udał się do Łucyi na ulicę Bourbon, ażeby jej oznajmić, iż nie będzie mógł nazajutrz, jak zwykle w niedzielę, spędzić z nią dnia, ponieważ wypadnie mu udać się do Jerzego.
Mimo, iż powyższa wiadomość mocno zasmuciła dziewczynę, nie chciała sprzeciwiać się temu projektowi.
— Nie zezwoliłabym nigdy — wyrzekła — ażebyś miał obrażać odmowa przyjaciela, który tyle dla ciebie uczynił. Idź do niego, a na obiad powracaj do mnie; godziny pogadanki naszej będą krótszemi, lecz niemniej, jak zwykle dla mnie, drogiemi.
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/361
Ta strona została przepisana.