Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/365

Ta strona została przepisana.

stej miłości dziewczęcia niejednokrotnie łzy gorzkie wyciskały z oczu Joanny na wspomnienie własnej jej córki.
Spostrzegłszy wschodzącego Lucyana, chciała odejść, by nie przeszkadzać rozmowie dwojga narzeczonych.
— Zostań, dobra matko — rzekł Labroue — dziś dzień uroczysty dla naszej kochanej Łucyi, chciejże w nim wziąć udział.
— Ach! jakże pan jesteś dobrym! — zawołała z rozrzewnieniem Joanna — kochasz prawdziwie naszą panienkę, lecz i ja kocham ją tyleż. Jedynem mojem pragnieniem jest nie rozłączyć się z nią już nigdy!
— Spełnić się to może...
— W jaki sposób?
— W sposób najprostszy w świecie. Po zaślubinach naszych Łucya posiadać będzie mieszkanie, wymagające starannego porządkowania. Gdybyś mateczko zechciała u nas zamieszkać, zajęłabyś się tą czynnością.
— Gdybym zechciała! — powtórzyła z radością Joanna — ależ nie ma nic bardziej przezemnie upragnionego!
— Przyjmujesz więc moją propozycyę? — pytał Labroue.
— Przyjmuję, całem sercem przyjmuję! — wołała wdowa uradowana — i jestem ci nieskończenie wdzięczną, panie Lucyanie.
— Ach! jakąż dobrą myśl powziąłeś — odezwała się Łucya — jeżeli kocha mnie matka Eliza — ja niemniej kocham ją nawzajem, zdaje mi się, żem odnalazła w niej matkę, której nigdy nie znałam.
— Drogie, ukochane dziecię! — zawołała Joanna, chwytając dziewczę w objęcia i tuląc w do siebie.
Była to chwila niewysłowionej roskoszy dla obu tych kobiet, nie wiedzących, jak bliskie węzły krwi łączyły je z sobą.
— Matko Elizo — rzekł Lucyan po chwili — przypominasz sobie, jak przed trzema tygodniami rozmawialiśmy o tej nieszczęśliwej kobiecie, skazanej za zbrodnię, której, przekonany jestem, że nie popełniła.
Wdowa Fortier zadrżała.