Po powyższych słowach Jerzego, przez chwilę zaległo milczenie, z czego korzystając Harmant podniósł się, chcąc pożegnać młodego adwokata, wszelka albowiem rozmowa dotycząca przeszłości syna inżyniera Labroue, jak łatwo pojmujemy, niemiłą dlań była.
Marya jednakże, którą przeciwnie, każdy szczegół odnoszący się do Lucyana żywo zajmował, zwróciła się do Jerzego.
— Pan Labroue nie ma rodziny... wszak prawda? — pytała.
— Tak pani, popełniona zbrodnia uczyniła go sierotą od lat młodocianych.
Dziewczę zadrżało.
— Zbrodnia?.. — zawołała — a on mi nigdy nic o tem nie mówił... Ojcze — dodała — zwracając się ku Harmantowi — czy ty wiesz o tem? Czy wspominał ci kiedy o owym strasznym wypadku?..
— Tak... cośkolwiek — mruknął milioner — niechciałem ci jednak powtarzać tej krwawej historyi.
— Dlaczego... powiedz, dlaczego? Pan Lucyan jest mym protegowanym, ztąd radabym poznać nieszczęścia, przez jakie przechodził, ażeby starać się dać mu o nich zapomnieć.
— Dzielna dziewczyna! — pomyślał Edmund Castel, spoglądając na ojca i córkę.
— Mówisz więc, panie Darier — ciągnęła Marya dalej — że jakiś czyn zbrodniczy uczynił sierotą pana Labroue?
— Tak, pani, przerażający dramat pozbawił go ojca, matkę utracił jeszcze w niemowlęctwie.
— Opowiedz mi pan szczegóły tego wypadku.
— W krótkości go pani przedstawię. Ojciec Lucyana, pan Julian Labroue, powracał z krótkiej podróży. Przybywszy
Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/375
Ta strona została przepisana.
X.